U Niemców w drugim po Chrystusie wieku, po raz pierwszy pokazuje się czart, przybiera postać miejscowych złych duchów, staje się nieprzyjacielem rodu ludzkiego, kusząc go i do grzechu przywodząc; na pozór czyniąc mu niekiedy dobrze, a następnie przyprawiając go o zgubę, przez te właśnie dary, któremi obsypywał człowieka. Pokazując się ludziom to czarny jak murzyn, to blaskiem Anioła jaśniejąc, donosił im wiele srebra, byIe się zaparli Chrystusa. Szczególniej wyrządzał tę przysługę hiszpańskim Manicheuszom. W miejscach świętych przebywać lubił, ażeby tamże przeszkadzał nabożnym w modłach. Odwodząc ludzi od poznania prawdziwego Boga, ciągnął ku pogaństwu. Opętowywał jednych, drugich trapił w chorobie, przywodząc im na pamięć popełnione grzechy. Nic się nie utaiło przed nim, wygadał wszystko, cokolwiek i kiedykolwiek przytrafiło się ułomnym ludziom. Najwięcej broił w VIII wieku po narodzeniu Chrystusa, to jest właśnie w owym czasie, kiedy na północy religia rzymsko-katolicka rozszerzała się za sprawą pobożnych Cesarzów i swiętych mężów. Przywiedźmy szczegóły ważniejsze, jakie w tej mierze w ówczesnych kronikach wyczytać się dały.
Święty Notker miał w opactwie święto-galskim w Szwajcaryi niemałą utarczkę z czartem. Zły duch okładany ciężkiemi razy przez świętego męża, żałośnie narzekał w języku niemieckim, biada mi! biada! wołając . Bity i nogami kopany musiał na koniec zaśpiewać piosenkę, przez którą nauczał gmin czarów: a tak dowiedział się święty Notker o Śpiewce, i silnie pracował nad tem, ażeby jej lud zapomniał. Gdy w Kolonii, r. 870 poświęcić miano kościół, słyszano rozmawiających tamże czartów, i ubolewających nad tem, że muszą ustąpić z dotychczasowej siedziby swej. Kiedy Święty Anskar zaszczepiał u Duńczyków wiarę katolicką, zjawił się człowiek, który udawał że właśnie co powraca z rady miejscowych bogów. Ci mieli narzekać na to, że ich opuszcza lud dotąd im wierny, i zamyśla poddać się chrześciańskiemu Bogu. Mieli oświadczyć, że jeżeli Duńczykom mało na tych bogach, których czczą, gotowi są przybrać do swego grona Króla ich, i przez to pomnożyć liczbę bogów prawdziwie narodowych. Około tegoż czasu, roku 871, opętał czart Karola syna Ludwika Cesarza, i tak mocno nim miotał, że zaledwie sześciu silnych ludzi mogło utrzymać Cesarzewicza. Wychodzili czarci z kloaki z ogromną w ręku księgą, w której spisane mając wszystkie grzechy, czytywali je chorobą złożonym na łożu ludziom. Około Bingen nad Renem (w miejscu dziś Kempten zwanem) mieszkał r. 858 czart, wielki psotnik. Rzucał kamienie o ściany, a jak gdyby młotem łoskot wydając, przestraszał ludzi. Wdawał się niekiedy w rozmowę z człowiekiem, i czynił mu dobrze, darowywując mu co drugiemu ukradł, a następnie oskarżając obdarowanego o złodziejstwo. Sprowadzonemu nań Księdzu nie dał wypędzić się z miejsca, z powodu, że właśnie Kapłan ów świeżo popełnił grzech, obcując z k…. tą, a więc że przez to utracił prawo wypędzania czarta, sam owszem sługą jego stawszy się. Podobnie rozgłosił grzech Księdza inszy djabeł. Przybrawszy postać trędowatego i owrzodziałego człowieka, stanął przed progiem kościoła. Przechodząc miejscowy Biskup do świątyni pańskiej, ujrzał kalekę, ulitował się nad nim, i chciał uleczyć chorobę jego. Przed opatrzeniem ran należało ogolić choremu głowę, bo właśnie ta była cała zalana strupami. Lecz niestety! Co odgolono, to zaraz włosami porosło znowu. Nie ustawał wszakże Biskup i golił wciąż. A w tem z jednej żyły wystąpiło oko, i srodze spojrzało na Księdza, po czem czart uleciał z dymem w powietrze, wymówiwszy wprzód te słowa: „patrzało to oko na ciebie mój Biskupie, kiedyś jadł mięso w czasie wielkiego postu” . Opowiadano, jak czart zemścił się na chciwym lichwiarzu. Do kuźni, będącej w pobliżu chciwca, wchodził on często i stukał w niej. Lichwiarz przeżegnawszy się chciał go ztąd wypędzić, lecz czart odezwał się do niego w te słowa „kmotrze, dajcie pokój, przynieście tu butelkę próżną a będziecie ją mieli napełnioną winem, I to co ranek każdego dnia”. Lichwiarz ogromne flaszy wynosił, i wlewał wino do swej kadzi. Lecz to wino pochodziło z piwnicy Biskupa, która się tym sposobem wypróżniała, a napełniała lichwiarza. Zmiarkował sługa boży, co i czem się to dzieje: zaklął czarta znakiem krzyża i odjął mu moc źle czynienia. Nadeszła noc. Przybył z flaszą lichwiarz, lecz nie mógł wyjść z zaklętego miejsca, i czekał tam aż do rana. W tem nadeszli słudzy Biskupa, i złapali złodzieja.
W grzechu poczęte dziecię rodziło się straszydłem, a w ogóle każde nieobmyte święconą wodą po urodzeniu się, w czartowskiej bywało mocy. A tak wywierał niemiecki diabeł wpływ na ludzi wszelkiego powołania, płci i wieku. Był zaś tak silny, że nawet święci pańscy z trudnością pokonywali go. Porównywano go z olbrzymem, i obyczajem niektórych wschodnich starożytnego świata ludów, mianowicie też Fenicyan, zabijano mu ludzi na ofiarę, czego surowo zakazał Sasom Karol W. Takim był diabeł niemiecki, zobaczmy jakim był polski.
Kategorie:Źródła
Skomentuj