Precz z symfonią żałosną!
Lawa słów płomienistych kapie coraz gęściej.
Grzmią wyrazy – petardy w krótkich, rwanych hukach.
Na bruku
rosną
pięści!
Zakwitają makami,
burzanami krwistymi w płomienisty klomb!
Pachną ogniem, twardnieją, huczą za oknami
owocami cierpkimi — sykiem wrących bomb!
Groźnie,
jak dęby
szaleją wichurą.
Pięści z bruków wypruły jak trzewia ten głos,
pięści warczą, jak werbel przed salwą pod murem;
jeden cios
w zęby!
Lasy pięści się prężą,
zalewają, jak morze dziejowy horyzont.
Pięści w słońce się wgryzą,
pięści jutro zwyciężą!
Pięści rwą jak lawina w skowycie i chrzęście,
pięści niebo rozorzą jednym błyskiem kłów!
Dosyć słów!
Dzisiaj
są
pięści!!
Trzeba nam słów?
Rdza
ich łańcuch wiekowy do szczętu przeżarła.
Znów
będziemy nucili o szczęściu?
Miejsca pięściom!
Pięściami
do gardła!!
Pięści
w górę
jak młoty wznoszą się, kołyszą,
ciągną chmurą,
dyszą…
Wystrzeliły nad pola, nad kominy miast,
pięści twarde, obłędne, warczące, sękate.
Już przekleństwem zawisły jak burza nad światem.
Już grzmią górnym akordem w fortepianie gwiazd!
Już się kłębią, zgrzytają gniewne, opętane,
już się krwawią szkłem słońca, już walą taranem…
Już są nisko nad głową, już parskają łuną…
Pryśnie świat — szklana bania
z łoskotem, na części…
Za chwilę
runą
pięści!!!
Źródło: „Prosto z Mostu”, 54/1935
Skomentuj