Czy widziałeś, jak leci? Pruł namiot niebieski
Związując na nim wstęgi, kreśląc arabeski.
Nie ptak, a ryba srebrna, na niebo żarłoczna,
Płaty płetw rozstawiła i jest podobłoczna.
Ostra w grzbiecie i cienka, ale w pasie gruba,
Patrząca rzędem okien po bokach kadłuba
Niby skrzela, podobne do otwartych szczelin
A kadłub: między skrzydła wpisany cepelin.
Wzbił się, szybuje, grzbietem chmury drze, jak rekin.
Człowieka w nim już nie ma. Jest tylko manekin.
Na zegarach, na każdym, drga posłuszna igła,
Reguluje i liczy równy obrót śmigła,
Wszystkie śmiałe loopingi, karkołomne skręty
Przewidziały i wiedzą i chcą instrumenty.
Gra powietrze, mielone młynami motorów.
Wieczór w niebie ma jasny kolor pomidorów.
Nikt już w dole nie czeka na szczęśliwy przylot.
Samoloty prowadzi mechaniczny pilot.
Człowiek nie jest potrzebny. Zbyteczna istota
Zastąpiona została rozumem robota.
Patrzy: dal się zamyka żelazną kurtyną,
Maszyny wstały z ziemi i pod niebem płyną.
Tysiąc eskadr, zbudzonych prostym prawem serii
Idzie święcić nad światem zwycięstwo materii.
Duchem ludzkich upadków przeżartej do gruntu,
Nie znając równowagi rozumu i buntu —
Nieczułe, bezlitosne i zimne jej cielsko,
Rośnie wkoło potęgą tylko niszczycielską.
By przeciw człowiekowi zapanować światu
Terrorem żywych maszyn, ręką automatu.
Źródło: „Prosto z Mostu”, 1/1936
Skomentuj