Gdzie brzeg wysokopienny mórz słoną pianę darł,
oderwał się od lądu i w dno zuchwale wparł,
gdzie fale — srebrne konie dzwoniły wciąż o zrąb,
w kurzawie dźwięcznych kopyt potężniał święty dąb –
– tam wichrom wplatał gwiazdy w huragan lotnych grzyw
bóg wielki i straszliwy, co chodził w gajach żyw
i groźnych lic czwór piorun w fałdach obłoków krył,
by od błyskawic oczu świat się nie rozpadł w pył.
Tam prządł się białą wełną ofiarny dym wśród skał
i wróżbą w uroczyskach bojowy rumak rżał
i łąki borom gędźby szeptały z ust do ust,
a księżyc chodził nagi podpalać święty chrust.
Tam, w rogi szczerozłote lipcowy lano miód,
kwitnęły w twarzach oczy koloru nieb i wód
i chwiał się biały płomień — taneczny dziewic pląs,
zielony dym dąbrowy w rumieńców strojąc pąs.
Tam niebo wyrastało z słomianych żytnich strzech,
pachnące ziemią słowo nosiły skrzydła ech.
W różowy blask wieczorów, w ciszy kamiennych ław
z gwiazdami gwarzył człowiek, a czysty był i praw.
Tam nagle w noc złowrogą zdradziecki wtargnął wróg.
Ludowi krtań podrzynał… Lecz milczał groźny bóg.
I patrzył w księgę wieków i drwiący uśmiech krył.
A wód się porwał ogrom i wściekle w brzegi bił!
On szedł wśród fal łoskotu, aż zniknął w gwiezdnych skrach.
Hordami z nóg ściętymi obłędny targnął strach…
I bledli w głuchych nocach i pot im z twarzy ciekł…
„Czy nie rży święty rumak i grzmi w skalisty brzeg?”
I odtąd straszną klątwą nad krwią zbryzgany ląd
gniew boży się unosi — syczący w mrokach lont.
Aż raz podpali zemstę, gdy się wypełnią dni…
Odsłoń twarz Swantewidzie!
Bojowy rumak rży!!!
Źródło: „Prosto z Mostu”, 32/1939
Skomentuj