Budował się dotąd świat dobrym, poczciwym stosunkiem, panującym u nas między księdzem a społeczeństwem. Po utracie wolności naszej ukryła się polskość w kościele. Polscy biskupi i księża przytulili ją, rozgrzewali, podawali ludowi, służąc tern Ojczyźnie i Bogu, który miłość Ojczyzny nakazał.
Wywozili ich za to na Sybir, dręczyli Moskale; więzili i prześladowali Niemcy; a szedł naród ręka w rękę ze swoim księdzem, upatrując w nim swego towarzysza broni, doradcę, nauczyciela i często przewodnika w każdej zbożnej pracy.
Zdarzały się i nadal zdarzać się będą jakieś tam swary, zatargi, może usterki, ale ucierało się między swemi i znowu było dobrze; nie wdawały się w to żadne organizacje ani gazety. Najwyżej, jeżeli potrzeba było, wglądnął biskup w sprawę. Tak też jedynie być powinno. Prawy katolik nie zapomina nigdy o tem, że jeżeli ma jakie żale do księdza, to idzie z niemi do tego, który jest zwierzchnikiem i księży i wiernych, to jest do biskupa diecezji, a nie obnosi takich spraw po ludziach, organizacjach, gazetach.
Coś się zaczyna psuć w naszej wolnej Polsce, w tym pięknym stosunku księdza do narodu.
Gdzie szukać powodów i przyczyn?
Przecież przez półtora roku wolności naszej, ani księża, ani ludzie się nie zmienili. Różnic stanowych nie można wysuwać, bo mamy księży i z kupców i ziemian, a w przeważnej części z robotników, rzemieślników i włościan, a wszyscy oni zgodnie jednej sprawie służą. Toż Pius X, papież, miał w rodzinie i zagrodników i drobnych kupców i urzędników, a świat go cały szanował.
Mówi się: księża trudnią się polityką, a to do nich nie należy. Czy tak jest w istocie?
Jeżeli ksiądz powinien tylko pilnować Kościoła, to lekarz winien się tylko zajmować chorymi, adwokat sądem, kupiec handlem, rzemieślnik warsztatem, rolnik ziemią, robotnik cepami i widłami, a do polityki powinno się brać chyba tylko starych renciarzy, nie mających żadnych obowiązków.
Polityką zajmują się obywatele państwa. Wszyscy równe mają do tego prawa, a ponieważ ksiądz jest obywatelem kraju, więc i jego politycznej pracy wykluczać nie można.
Ale u nas księża za wiele się trudnią polityką, mówią inni.
W diecezjach naszych mamy około 800 księży; z tych nie dorachowalibyśmy się nawet dziesięciu wybitnie się polityką zajmujących. A to chyba nie jest wiele.
W każdym razie, mówi ktoś trzeci, nie powinni księża na ambonie zajmować się polityką.
W tem jest coś słuszności. Z ambony ma płynąć słowo Boże. Może zajść potrzeba, że i na ambonie omawia się stosunek polityki do Kościoła w ogóle. Chodzi na przykład o prawodawstwo szkolne, o obronę małżeństwa chrześcijańskiego i t. p. Nieraz będzie musiał kaznodzieja roztrząsać zasady przez Kościół potępione np. socjalistyczne Nie uchodziłoby jednak żadną miarą z ambony zachwalać jakieś stronnictwo, a potępiać inne, jeżeli to się nie dzieje wręcz z nakazu Kościoła św. Trudno z góry wyrokować, czy w-każdym wypadku poruszenie zagadnienia politycznego w kościele było słuszne. Kto czuje się dotkniętym w swoich zapatrywaniach osobiście, ma drogę spokojnego, uczciwego zażalenia do biskupa, a ten najlepiej rzecz rozsądzi. O tem czy poza kościołem wolno się księdzu zajmować polityką, nie może żadną miarą rozstrzygać żadna choćby najpotężniejsza organizacja polityczno, zawodowa, czy też gazeta, czy ktokolwiek, – o tem jedynie w sumieniu księdza decyduje władza kościelna.
Każdy rozumny i sprawiedliwy człowiek przyzna, że są to tylko pozorne powody owej zakradającej się nieufności ludu do księdza. Kto ją prowadzi i w jakim celu?
Rzeczywistem źródłem jest wroga, a tajna agitacja. Socjalizm nie uznaje Boga, a człowieka uważa tylko za lepszy gatunek zwierzęcia.
Owocem, którego socjalizm się nie spodziewał, a który na drzewie socjalizmu dojrzał, jest bolszewizm.
Socjalizm jest jawny i tajny.
Jawny agituje, organizuje gazety, towarzystwa, jednem słowem, pracuje publicznie. Liczy się ze słowami, żeby ludzi do siebie nie zrażać. Mówi tylko o polepszeniu dobrobytu, mieszkań, zarobków, na co się i Kościół i każdy katolik godzi. Leon XIII papież, przed 29 łaty sam sprawę robotniczą światu przypomniał. Uczciwe starania o to wszystko każdy zrozumie i wspomoże.
Druga strona roboty socjalistycznej kryje się w tajnych towarzystwach (np. masoneria popiera także socjalizm) i z ukrycia rządzi jawnym socjalizmem. Wsuwa także potajemnie swoich ludzi do różnych organizacji nie socjalistycznych, żeby je w ten sposób dla siebie opanować. Tem się tłumaczy, że często jakaś organizacja zarobkowa, albo polityczna ma uczciwe, zacne nawet ustawy i zasady, a posługuje się socjalistycznemi sposobami agitacji. Może nawet najbliżsi członkowie jej zarządu o tem nie wiedzą, że stoją pod wpływem tajemnie wsuniętego socjalisty, albo co gorzej bolszewika.
I w tem tajemnem tumanieniu ludzi leży większe niebezpieczeństwo, aniżeli w jawnej agitacji.
Ostatecznym celem socjalizmu jest zniesienie odrębnych państw i narodów, oraz zniszczenie wszelkiej wiary, a mianowicie katolickiej.
Jeżeli zniszczy się dowództwo i oficerów, to tem samem rozprzęże się i zatraci wojsko całe. Chcąc więc zniszczyć Kościół Św. i wiarę, uderza się najpierw w księży, dalej w Biskupów, a na końcu, gdy ludzie już przywykli do tych zaczepek, w Ojca św. i Kościół.
I najlepszy kapłan może mieć ludzką jakąś ułomność. Rozdymając ją zniechęca się naród do niego, aby potem łatwiej Kościół wytępić.
Wre u nas zła robota! Około 3000 agitatorów socjalistycznych i bolszewickich przybyło do naszych dzielnic. Ze sobą babrali setki milionów marek, centnary broszur i druków; nie zapomnieli też o brauningach i zbrojnych bojówkach.
Rychło ich poznamy po owocach: będzie zwiększone szczucie jednych na drugich; wzniecanie nienawiści społecznej, bezroboci i strajków, a nade wszystko napłynie nowa fala podejrzeń, oszczerstw przeciw duchowieństwu.
Przyjdzie czas że po nazwisku się tych jawnych i tajnych działaczy wskazywać będzie.
Bezczynnie nie wolno nam na to patrzeć. I w polityce i w ruchu zarobkowym trzeba stronić od organizacyj i gazet wrogich katolicyzmowi. Należy popierać narodowo organizacje, czuwając bystro, czy się do nich wilcy w owczej skórze nie zakradają.
Popierać trzeba uczciwe narodowe gazety, pisane w duchu katolickim, energicznie i stanowczo zabronić na zebraniach i wiecach zaczepek przeciw Kościołowi i sługom jego.
Kierować młodzież i samego siebie do rzetelnych naszych polskich i katolickich towarzystw robotników, kobiet, młodzieży, sokolich, przemy słowych i innych. Domagać się w każdej parafii „Ligi Katolickiej”.
Dotąd zło o Bożą Mękę zawsze się rozbiło, tak i dalej będzie!
Źródło: „Przewodnik Katolicki”, 36/1920
Reblogged this on Łódź Odysa and commented:
Księża i społeczeństwo… Jawny i tajny socjalizm… Zasady chrześcijańskiego współżycia kontra kolektywizm (w gospodarce)