Nocą biały księżyc syci zmysły.
Na tyle, że nie jem śniadania. Głód
ma inny charakter. Oczekuje strawy
o zaokrąglonych dużych literach.
Wytłuszczone pierwsze wpadają
w oko. Zapomina się o przyziemnym
o tej porze nabrzmiałym niebie.
Pozostaje w tym samym miejscu
gdy przekraczam granicę. Stąd tam.
Długi powrót z uciskiem w żołądku
jak z podróży Odysa. Itaka czeka.
Na nowy wschód słońca i pierwszy śnieg
SwiftKey ›
Kategorie:Poezja
Skomentuj