Wyobraźmy sobie, że w centrum Warszawy do popularnej kawiarni, w której przy porannym latte spotkało się kilku znanych polskich rysowników (powiedzmy: Raczkowski, Mleczko, Sawka i Bohdanowicz) wpada grupa zamaskowanych osobników i z zimną krwią morduje wszystkich czterech. „W imię Chrystusa!” – krzyczą zamachowcy. W końcu, każda z ich ofiar popełniła w życiu przynajmniej jeden rysunek o mniej lub bardziej antyklerykalnym charakterze.
Niemożliwe, prawda? A jednak coś podobnego wydarzyło się dziś w samym sercu Europy, w centrum Paryża, w redakcji satyrycznego francuskiego tygodnika „Charlie Hebdo”, w której, w wyniku ataku terrorystów, zginęło 12 osób, w tym redaktor naczelny pisma oraz czterech bardzo znanych we Francji rysowników. Do dwóch z nich – Georgesa Wolinskiego oraz Jeana Cabut, mordercy strzelali z broni maszynowej przez co najmniej pięć minut, krzycząc „Pomściliśmy proroka”.
Rozmawiam o tym wydarzeniu ze znajomym Francuzem. Jest wstrząśnięty, ale jednocześnie przekonany, że do podobnego zamachu – najkrwawszego we Francji od 20 lat – musiało w końcu dojść. A potem mówi coś, co budzi we mnie najwyższe zdumienie – a mianowicie, że rysunki w „Charlie Hebdo” od dawna przekraczały granice dobrego smaku, obrażając nie tylko Mahometa i islam, ale również inne religie, papieża, Chrystusa i generalnie wszystkie możliwe świętości. I mówi to takim tonem, jakby zamordowani dziś rysownicy i redaktorzy sami prosili się o swój los. I chociaż wiem, że jego słów w żadnym stopniu nie mogę interpretować jako usprawiedliwienia dla morderców, to fakt, że zginęli ludzie, którzy przez lata dopuszczali się – szukam i nie mogę znaleźć innego słowa – bluźnierstwa, najwyraźniej stanowi dla A. pewną – nawet jeśli minimalną – okoliczność łagodzącą. „Oni od lat żyli w przekonaniu, że to kiedyś może nastąpić” – mówi A. „Redaktor naczelny tego pisma od pewnego czasu miał zapewnioną osobistą ochronę policji”. Nieskuteczną ochronę, jak wszystko na to wskazuje.
Przytaczam naszą rozmowę tylko dlatego, że dzisiejsze krwawe wydarzenia w Paryżu – przy oczywistej tragedii dla rodzin i przyjaciół zamordowanych – wprowadzają dyskusję na temat granic wolności słowa na zupełnie nowy, nieznany (a przynajmniej nie na taką skalę) poziom. Co innego jest wydać fatwę na Salmana Rushdiego po publikacji „Szatańskich wersetów”, albo na redaktorów duńskiej gazety, która przed kilku laty opublikowała na swoich łamach karykatury Mahometa („Rysowanie rzecz niełatwa, kiedy grozi fatwa”, zapamiętałem z tamtych czasów frazę Marka Raczkowskiego), a co innego rzeczywiście wejść do redakcji i zamordować z zimną krwią kilkanaście osób. Tak, ich rysunki były zapewne obrazoburcze. Tak, swoją pracą mogli obrażać uczucia religijne muzułmanów, chrześcijan i zapewne jeszcze wielu, wielu innych. Ale to w żadnych, żadnych okolicznościach nie usprawiedliwia, nie tłumaczy i wyjaśnia mordowania z zimną krwią.
Fikcyjny przykład, który przytoczyłem w pierwszym akapicie tego krótkiego, pisanego na gorąco komentarza, ma na celu unaocznienie zderzenia kultur, z którą mamy do czynienia we współczesnej Europie. Tak, wiem, oczywiście stowarzyszenia muzułmańskie we Francji natychmiast potępiły dzisiejszy atak, co natychmiast i skwapliwie zostało odnotowane przez wszystkie liczące się media. I oczywiście dzisiejszego zamachu w żaden sposób nie można utożsamiać z islamem jako takim, ale tylko z jego najbardziej radykalnym, ekstremistycznym odłamem. Ale właśnie istnienie takiego odłamu stanowi problem. Bo – mówiąc wprost – istnienie takiego odłamu w innych religiach wydaje się niemożliwe. Nie ma takiego odłamu chrześcijaństwa, które potrafiłoby interpretować słowa Chrystusa w sposób tak skrajny, by w tej interpretacji odnaleźć zachętę do mordowania niewiernych. Ekstremalna interpretacja słów Chrystusa może nas co najwyżej doprowadzić do ekstremalnej miłości – tak ekstremalnej, jaką była Jego miłość i Jego śmierć. Nigdy do nienawiści. Nigdy do mordowania. Nigdy do przemocy. Owszem, chrześcijaństwo też ma swoich ekstremistów. Ale zdaje się, że nazywamy ich świętymi. I na tym właśnie, jak sądzę, polega zasadnicza różnica. Chrześcijaństwo doprowadzone do ekstremum prowadzi do radykalnej miłości. Islam doprowadzony do ekstremum prowadzi do radykalnej nienawiści.
Co jeszcze musi się wydarzyć, abyśmy zrozumieli, że Państwo Islamskie – i jego coraz liczniejsi wyznawcy na europejskim kontynencie – jest dla naszej cywilizacji rzeczywistym, a nie tylko potencjalnym zagrożeniem? Czy we Francji, Holandii i Niemczech muszą zacząć płonąć chrześcijańskie kościoły, tak jak płoną – każdego dnia – w Syrii, Iraku i w Libii? Czy nad Bazyliką św. Piotra naprawdę musi zacząć powiewać czarna flaga z arabskimi znakami, podobna do tej, jaką niedawno przytknął do szyby kawiarni Lindt zamachowiec w Australii? Czy również na placach europejskich miast barbarzyńcy zaczną niedługo ścinać głowy i krzyżować niewiernych, tak jak robią to już teraz na Bliskim Wschodzie? Kiedy ta fala dotrze do Polski? I jak możemy się jej przeciwstawić, zanim będzie za późno?
Ilustracja: Georges Wolinski, jeden z czterech rysowników zamordowanych dziś w Paryżu.
Kategorie:Teksty
Reblogged this on Łódź Odysa and commented:
No cóż… Na barbarzyńców nie musimy czekać bo oni już dawno są wśród nas i wywodzą się niestety z „naszej” „kultury” https://www.youtube.com/watch?v=IcHPUtpo5Fc
Na razie cieszą się bezkarnością za swoje antychrześcijańskie wybryki, ale być może zalew radykalnego Islamu pobudzi niektóre lewackie mózgi do myślenia, że jeśli dalej będzie się tępić i zezwalać na poniżanie chrześcijaństwa to jego miejsce wypełni inna religia – zdecydowanie mniej tolerancyjna… Muzułmanie czują się w Europie coraz pewniej i zdają się nie mieć „poczucia humoru” zwłaszcza wobec tych którzy robią sobie żarty z religii, bezwzględnie rozprawiając się z żartownisiami… „Racjonalistom” to się może wydawać chore ale fakty są takie że tam gdzie zniszczono chrześcijaństwo – na rzecz „tolerancji” wobec obcych cywilizacyjnie i kulturowo dla Europy religii – w jego miejsce weszli ci którzy (czy ktoś sobie to wyobraża czy nie) STANOWCZO reagują na szczanie na poniżanie ich świętości…
PS… NIE! Nie popieram zabijania w imię religii, ale doskonale rozumiem motywację ekstremistów. Kto się jej „dziwi” ten musi być niespełna rozumu, tj. przynajmniej pozbawiony tej części która odpowiada za logiczne myślenie.
Hm, w takim razie ja też muszę być jednak niespełna rozumu, bo jakoś w żaden sposób motywacji tych bandytów zrozumieć nie umiem. Bo jeśli to w gruncie rzeczy znaczy „szkoda tych zabitych, ale może dzięki temu ta lewacka Europa trochę się opamięta”, to jeszcze sporo zależy od tego, na czym to opamiętanie miałoby polegać. Jeżeli na jakiejś formie powrotu do tradycyjnych wartości to zgoda, ale niestety nie wydaje mi się to bardzo prawdopodobne. Ale jeżeli efektem wczorajszego zamachu ma być tylko jakieś samoograniczenie się (np. w sferze wolności słowa) ze strachu, to warto pamiętać że o dokładnie ten efekt chodzi barbarzyńcom.
Rzecz jasna że chodzi o powrót Europy do zasad cywilizacji łacińskiej z etyką chrześcijańską i poszanowaniem tradycji powstałej na jej gruncie, i co najważniejsze ochrony tej tradycji przed „wolnością słowa” którą ktoś pomylił z „róbta co chceta” i „po kątach srajta niczym się nie przejmujta” bo liczy się beztroska samowola. A co to za „sztuka” czy „kultura” która z religii się natrząsa? ZŁO nie ma „boskiej” a zawsze ma LUDZKĄ twarz, bo to człowiek go dokonuje? Żartownisiom pomyliły się „obiekty” kpin i zapłacili słono swoją głupią prowokacją…
Ja nie wiem czy Pan też jest niespełna rozumu (to oczywiście Pańska wola zgodnie z własną wiedzą umieszczać się wobec tego kryterium po jakiejś stronie) ale mniemam że tę subtelną różnicę jednak Pan dostrzega 🙂 Z religii (choćby i najgłupszej) i „bogów” się nie śmiejemy – piętnujemy konkretne złe zachowania bez kontekstu religijnego – to takie proste i oczywiste że aż głupie. W KAŻDEJ religii bywają źli i dobrzy ludzie więc to nie religia jest istotą zła a durny fanatyzm który wyzwala w człowieku agresję. Że nie warto tego fanatyzmu prowokować „tykając” religii to mamy dobitny przykład.
Chwalimy własny „czubek” a przed obcym co najwyżej się bronimy, i nie stwarzamy mu warunków do swobodnej egzystencji jeśli widzimy jakie zło się za nim kryje (o ile potrafimy je dostrzec stosując bliskie naszej kulturze kryteria etyczne 🙂 ). Muzułmanom w europie pora przypomnieć że są tutaj gośćmi i mogą sobie czcić swojego Boga bez przeszkód, jednak zachowując tutejsze prawa i szanując obyczaje – które szkoda że zanikły w powszechnej laicyzacji i lewackiej, bezkrytycznej tolerancji dla wszystkiego co się „rusza” byle w opozycji do chrześcijaństwa
Pozdrawiam