Nie szperaj wśród szpargałów. Nie bierz biblii, która
Jak nieprzyjaciel mściwy na Twe szczęście czyha –
Ciesz się, żeś jest spokojny, patrząc w letnie chmury
I czując, że twym sercem pierś ziemi oddycha.
Idź w trawę, która czeka cię jak dłoń matczyna
Czoła syna, co wrócił po wojnie z okopów,
I wpatrz się, jak się bryłą złota w niebo wspina
Ciało spotniałe siano stawiających chłopów.
Bucha mocna woń stogów jak z krów zapach mleczny
I w płucach się rozlewa miękko jak oliwa,
A pobzyk much jak każde szczęście niedorzeczny
Nierozumną rozkoszą nad głową przygrywa.
Bo cóż odnajdziesz w biblii? Ze zdań jej ponurych
Jak z krzaka ogień błyśnie – i krzyk, byś się zmienił
I wstanie sto aniołów, które groźnym chórem
Jak biczem gnać cię będą po rozkosz cierpienia.
Rozkażą ci się włóczyć po brudnych poddaszach,
Wdrapywać się na schody, dygocące w febrze,
By serce jak pieniądze dokoła rozpraszać
„Bratu”, co już nie może po podwórzach żebrać;
W więzieniu siąść na pryczy i słuchać pośmiewisk
Brodatych włóczykijów, głosić Ewangelię
I w orkiestrze ich śmiechu być jak poszum drzewa
Z Synai, które z ziemi ich oczy oderwie;
I ciągnąć ich modlitwą krwawą jak łańcuchem,
Aż do niebios, gdzie wpadną w Bożych ramion morze –
A nie spocząć na chwilę, żeby z jękiem głuchym
Zmęczone czoło w dłonie skostniałe położyć.
O, nie bierz w rękę biblii. Patrz: ziemia jest szczęściem
I bije z sercem twoim heksametrem zgodnym.
Żyto chrzęści w twym sercu, serce w życie chrzęści
I niebo jak na niebie jest w tobie pogodne.
Serce wonieje sianem i jest pełne chłopów,
Śpiewających pieśń kośby tak samo jak łąka,
A mysz, co nagle biegnie wystraszona z snopów,
Tak samo w sercu twoim wśród trawy się błąka.
O, nie bierz w rękę biblii. Nie poruszaj wcale
Błędną dłonią kart, z których tryśnie nagle płomień,
Niech śpi wróg, który dach ci ponad głową spali
I wygna cię – włóczęgę – bez szczęścia i domu.
Wróg, który cię zamęczy rozkazem miłości
Do wszystkich chorych, brudnych, złych, głupich i kalek
I bagaż przeraźliwy – złe brzemię litości
Na plecy twoje garbem na wiek wieków zwali.
O, nie bierz w rękę biblii, w której wróg twój płonie;
Jeszcze jest czas. Uciekaj, zanim tryśnie płomień!
Źródło: Wojciech Bąk, „Brzemię niebieskie”, 1934
Ilustracja: Pieter Steenwijck, „Vanitas”, 1640
Skomentuj