Felieton prof. Jadwigi Staniszkis w noworocznym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” zaczyna się od słów: „Przeczytałam gdzieś, że w domach opieki dla osób starszych na Zachodzie stawia się makiety przystanków z ławkami. Staruszkowie czekają tam na autobus, który nigdy nie przyjedzie.”
Sprawdziłem w internecie historię owych przystanków.
Pomysł narodził się w 2008 roku w niemieckim Düsseldorfie, w centrum dla seniorów Benrath. W przeszłości, ośrodek często borykał się z problemem cierpiących na utratę pamięci, starszych pacjentów próbujących wydostać się na zewnątrz, do zazwyczaj nieistniejących domów i rodzin, co nierzadko kończyło się interwencją policji. „Średnia wieku naszych pacjentów to 84 lata” – mówił Franz-Jozef Goebel z organizacji opiekuńczej „Old Lions”. „Ich pamięć krótkotrwała zazwyczaj już nie funkcjonuje, ae ich dawne wspomnienia wciąż pozostają aktywne. Rozpoznają żółto-zielony znak przystanku autobusowego i wiedzą, że czekanie tam pozwoli im dostać się do domu.”
Ustawienie pod ośrodkiem repliki przystanku sprawiło, że pacjenci, czekający tam na autobus, który nigdy nie przyjedzie, szybko zapominają, po co w ogóle tam przyszli. „Wtedy nasz personel przychodzi do nich i mówiąc, że autobus się spóźnia, proponują powrót na kawę do wnętrza ośrodka” – mówi Richard Neureither, dyrektor centrum Benrath. „Po pięciu minutach nie pamiętają już, że w ogóle chcieli wyjść na zewnątrz.”
Nowy Rok. Dawno za nami już huk fajerwerków i korków od szampana, za nami życzenia składane sobie o północy w domach, nocnych lokalach i na placach miast. Znów się udało. Skończyliśmy projekt pod nazwą 2015 i zaczynamy nowy, 2016, nieznany nam jeszcze. Tamtej nocy znów nastąpił długo wyczekiwany reset. W kolejny rok wchodzimy z czystą kartką. Wszystkie nasze porażki ostatnich 12 miesięcy zostają przeniesione do archiwum, a my zaczynamy kolejny rozdział, kolejny sezon serialu zwanego życiem. Co przyniesie? Czego się po nim spodziewać? Ciekawość miesza się z obawą, ale i z nadzieją. Wszystko jeszcze wydaje się możliwe, każda ścieżka zdaje się prowadzić do upragnionego celu.
Problem w tym, że w naszym życiu zbyt często przypominamy owych pacjentów ośrodka dla osób, które utraciły pamięć. Wydarzenia w rodzaju Nowego Roku – czysto symbolicznej przecież zmiany daty w kalendarzu – przypominają nam, że być może nasze miejsce jest gdzieś indziej, że musimy wyjść z naszego dotychczasowego życia, że tuż za drzwiami czeka nas autobus, który zawiezie nas w nieznane.
Pełni nadziei czekamy na przystanku. Mijają godziny, dni, tygodnie, miesiące, i nic się nie zmienia. A wtedy ciepły głos informuje nas, że nie warto dalej czekać, a my dajemy wciągnąć się z powrotem do miejsca, z którego wyszliśmy, skuszeni czekającymi nas tam wygodnymi fotelami, ciepłą kawą i innymi przyjemnościami życia. Po pewnym czasie zapomnamy o tym, że chcieliśmy znaleźć się gdzieś indziej. I nawet nie zdajemy sobie sprawy, że przystanek, na którym czekaliśmy, od początku był fałszywy. I że personel tego ośrodka zwanego światem zrobi wszystko, aby nas w nim na zawsze zatrzymać. Aż do momentu, w którym znów przypomnimy sobie o czekającej na nas drodze.
Max Frisch w dzienniku z 1946 roku:
„Nasze życie nieprzerwanie biegnie naprzód i nie ma nadziei na to, żebyśmy ten bieg odwrócili, dogonili samych siebie wstecz i jeszcze poprawili którąś chwilę naszego życia. My to nasza, choćby przez nas odrzucona niegdysiejszość, nie mniej niż dzisiejszość.
Czas nie odmienia nas.
On tylko nas otwiera.”
Kategorie:Farrago rerum, Źródła
Skomentuj