Wprowadzenie (Anna Richter):
„Niezapomniane drobiazgi tworzące urok Siedlisk. Wszystkie obyczaje były niewzruszone. Zdawać by się mogło, że będą trwać wiecznie. Czyżby więc ich nienaruszoność była tylko pozorna? Łatwo powiedzieć, że tak, oczywiście, bo przecież nastąpił koniec tego świata. Ale nastąpił gwałtownie, nie umarł naturalną śmiercią, ale na skutek zbrodni. Bowiem było zbrodnią niszczenie wartości tworzonych przez pokolenia, i to niszczenie ich w imię rzekomego prawa. Tamten świat był tak doskonały w swojej istocie, że nie mógł się zdegenerować. Mógł zostać zniszczony tylko siłą – tak – ale zdegenerować się nie mógł. Funkcjonował zbyt precyzyjnie”. Tak Franciszek Starowieyski opisał koniec świata ziemiańskiego, który nastąpił – dla jego rodziny w pałacu w Siedliskach – wraz z wejściem tam Sowietów w 1945 roku. Czy, gdyby nie ta zewnętrzna siła, faktycznie trwałby? I czy rzeczywiście był idealny i niezniszczalny?
Tamten świat miał w sobie urok i trwałość zabytkowego wyrobu z porcelany – to pozwoliło mu utrzymać się przez całe dekady w niemal nienaruszonej formie, według ustalonego od pokoleń wewnętrznego porządku, zasad, zwyczajów. Gdy zastanowić się, co w nim tak mocno oddziałuje na współczesną świadomość, to przychodzi na myśl właśnie uroda tamtego życia, zewnętrzny powab tego, co wywołuje hasło „ziemiaństwo”. Zofia Potocka tak wspominała dzieciństwo przeżyte z bratem w Landwarowie na przełomie XIX i XX wieku: „Przyjęcia odbywały się na wysokim poziomie. Zwracano baczną uwagę na dekorację stołu, na zastawy ze srebra i saskiej porcelany, stare szkła, na przybieranie stołu zielenią przez fachowego ogrodnika. […] Przed udaniem się na spoczynek zachodziliśmy zawsze na dobranoc do apartamentu rodziców. Mama w toalecie balowej wydawała się nam nieziemskim zjawiskiem; wyglądała wspaniale w długiej, szerokiej sukni z trenem”.
Ten zakrzepły w swym kształcie, niby trwały, a zarazem filigranowy twór musiał zetknąć się – zwłaszcza w XX wieku – z obfitującą w kryzysy polityczne rzeczywistością wokół: I wojna, starcie z bolszewikami, utrata ziem na wschodzie w wyniku postanowień granicznych w 1921 roku, a potem kolejny światowy konflikt. Będące ich konsekwencją zniszczenia, pożogi, gwałty, grabieże, wygnania były udziałem całego społeczeństwa pierwszej połowy XX wieku, ale szczególne w doświadczeniu ziemian jest to, co tracili. Na majątek ziemski składał się nie tylko dwór, folwark i ileś hektarów – był to owoc pracy pokoleń, również gniazdo rodzinne, czasem od stuleci. To także ośrodek tradycji i kultury, pielęgnujący dawne obyczaje, zbierający cenne dzieła sztuki i pamiątki po przodkach.
Coraz wyraźniej uwidaczniała się też w XX wieku nieprzystawalność ziemiaństwa do nowych wyzwań, powodująca rysy na tym idealnym niemal obrazie. Poza kryzysami naruszała tę warstwę nieuchronna nowoczesność: gospodarkę coraz silniej kształtował kapitalizm, coraz mocniej dochodziły do głosu nieliczące się wcześniej grupy społeczne, coraz ostrzej interesy polskiego państwa, próbującego reformować własność ziemską, rozmijały się z dobrem tej grupy. Boleśnie odbił się też na ziemianach-rolnikach kryzys ekonomiczny lat 30.
Mimo pierwszych, drobnych jeszcze pęknięć, świat ten trwał, potwierdzając swoją odporność na uderzenia. Najmocniej może uwyraźniła się ona w czasie niemieckiej i sowieckiej okupacji, która ziemiaństwo dotknęła, ale ukazała też siłę jego uniwersalnego systemu wartości, przekonań, idei, bazujących na wierze, patriotyzmie, przekonaniu o potrzebie przydatności społecznej. Dopiero „wyzwolenie” przez Armię Czerwoną w 1945 roku rozbiło ten świat w okruchy.
Dlaczego funkcjonuje nadal jako symbol polskości, do którego chętnie odwołujemy się, w nim szukamy korzeni – nawet jeśli nie własnej rodziny, to tych szerzej rozumianych przodków dzisiejszych Polaków? Może dlatego, że w XXI wieku tak silna jest tęsknota za światem, w którym elita – uprzywilejowani, wykształceni, bogaci – czuje się zarazem szczególnie odpowiedzialna przed resztą społeczeństwa. „W życiorysach się teraz nie mówi, z jakiej rodziny, z jakiego środowiska człowiek pochodzi – a przecież to niesłychanie istotne. Czasem mi żal, że zanikł ten peerelowski obyczaj, w którym wciąż trzeba było podawać pochodzenie społeczne. […] Radziwiłłostwo gra rolę – nie jest ani zasługą, ani winą, tylko zobowiązaniem” – mówiła Anna Radziwiłł w relacji dla „Karty”.
Z etosu ziemiańskiego wynikały konkretne zobowiązania: wierności rodzinie i jej tradycjom, służby społeczeństwu, niesienia pomocy słabszym, wspierania polskiej kultury, działania na rzecz ojczyzny i państwa – także w sytuacji ich zagrożenia czy nieistnienia. Taką drogę wytyczało poczucie obowiązku, zakorzenione przez wychowanie: „Matka wbiła do głów nam, siedmiorgu dzieciom: od świtu do nocy człowiek ma obowiązki do wykonania – jeśli jest coś do zrobienia, musi być zrobione. W dzieciństwie niezbyt to może do mnie docierało, ale z czasem wrosło w moje życie. Mama nie chwaliła za spełniony obowiązek” – wspominał Janusz Przewłocki.
W tej książce oddajemy głos samym ziemianom, proponując wybór z ich własnych zapisów – dziennikowych, wspomnieniowych. Z olbrzymiego bogactwa tekstów wybraliśmy te, które wyróżniają się wyjątkowym walorem literackim, wyczuleniem na szczegół, sprawnością obserwacji. Zarazem zestawiamy teksty różne tematycznie, otwierające kolejne zagadnienia i perspektywy. Część z nich nie była dotąd publikowana, niektóre ukazały się we fragmentach w kwartalniku „Karta”, inne są wydane, choć raczej w niewielkich nakładach – niedocierających do szerokiego odbiorcy. Tekstom towarzyszą fotografie, będące samodzielnymi „albumami” pokazującymi rodziny ziemiańskie na różnych etapach historii.
Wybór nie jest reprezentatywny – antologia zbiera teksty nieobejmujące wszystkich ziem polskich czy najważniejszych rodów, nie stanowi też proporcjonalnego przekroju przez warstwę. Intencją zbioru jest wieść czytelnika przez dekady, podkreślając specyficzne doświadczenie tej grupy w różnych momentach dziejowych i z różnych punktów widzenia. Stąd też dobieraliśmy teksty, zwracając uwagę na to, co ziemian łączy, a nie dzieli – znajdą się wśród nich arystokraci i ubożsi ziemianie, kresowiacy i mieszkańcy dawnej Kongresówki, postaci publiczne i zupełnie nieznane. Opowieści ich są na tyle obszerne, by pozwalały poznać autora, zżyć się z nim, rozsmakować w języku jego historii, a ich wielość ma z pojedynczych doświadczeń tworzyć pewną całość ziemiańskiego losu.”
Źródło: „Czas ziemiaństwa„, Ośrodek Karta, Warszawa 2017
Ilustracja: Napoleon Orda, „Album widoków„, Seria 1 & 2, Warszawa 1875
Kategorie:Źródła
„Bronisława Rychter-Janowska zmarła w Krakowie w roku 1953 w całkowitym zapomnieniu. Nikt nie interesował się jej obrazami ani nią samą. Nikt nie zorganizował pośmiertnej wystawy. I nie ma się co dziwić, w 1953 roku nie można było spokojnie pokazać jej obrazów i drzeworytów, bo ludzi płakaliby na takiej wystawie ze wzruszenia. Cóż bowiem jest na tych obrazach? Sama artystka skreśliła swój artystyczny program jednym zdaniem, co najważniejsze jest to zdanie malarki prawdziwej, wrażliwej na formę i technikę, malarki która ma za sobą dobrą szkołę pejzażu. Zdanie to starcza za całe wielostronicowe manifesty różnych awangardowych durniów i brzmi: Ulubionym moim tematem jest czar dworu polskiego oraz problem oświetlenia słońcem i lampami.
To wszystko; temat i sposób opracowania. W jednym zdaniu. Temat ten, co zrozumiałe, nie mógł podobać się ani awangardowym krytykom, nie mógł się także podobać krytykom lansującym socrealizm, którzy byli wprost spadkobiercami tych pierwszych lub wręcz były to te same osoby. Złudzeniem bowiem jest dualizm budowany wokół obrazów realistycznych – złych, lansowanych w komunizmie oraz obrazów awangardowych-niezrozumiałych, które były rzekomo wyrazem triumfu wolnego ducha. To kłamstwo. To tylko dwie strony tego samego medalu.”
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bronislawa-rychter-janowska-moj-dziennik-1912-1950/