Błaznowie nadworni często prawdę rzeką: jakoż u Zygmunta starego był błazen osobliwy, powiada w prostocie swej Bielski. Stańczyk było nazwisko jego, urodził się on w Proszowicach w krakowskiem, zostawał na dworze Olbrachta, Alexandra, wreście Zygmunta I. Jan Kochanowski, Górnicki i Bielski zachowali niektóre płody dowcipu jego.
O Samuelu Maciejowskim i Gamracie tak mawiał „Dwaj są w Polszcze, którzy nigdy nic nie wyjawią: Maciejowski i Gamrat; pierwszy wszystko wie, okazuje jak gdyby nic nie wiedział, drugi nic nie znając, chciałby udać, że wie wszystko.”
Gdy widział jak słabemu Zygmuntowi stawiano pijawki, wskazując na nie zawołał: „są to najprawdziwsi dworzanie i przyjaciele królewscy.”
Będąc raz w Wilnie na zamku, w czasie gdy tam Zygmunt mieszkał, przypatrywał się wespół z królem szczwaniu niedźwiedzia. Gdy zaś psy nieochotnie na niedźwiedzia się zrywały, rzekł król: „musiano psy zbyt okarmić, że niedźwiedzia brać nie chcą.” Na co Stańczyk: „Miłościwy królu! każ tylko pisarze swe puścić, tym nic nie wadzi, by się nie wiem jak objedli, oni zawsze dobrze biorą.”
Gdy prosił Stańczyka towarzysz jeden o pożyczenie opończy, zapytał; azali deszcz padał, albo nie? gdy zaś odebrał odpowiedź, że pogoda była, rzekł na to: „bracie! ponieważ deszcz nie pada, nic ci po opończy, a gdy deszcz będzie, mnie jej samemu trzeba.”
Znajdując się w Warszawie spostrzegł, iż ledwie że nie za każdą niewiastą niesiono poduszki do kościoła, jakby o niczem nie wiedział spyta, „alboż to panie spać będziecie w kościele?” (były to poduszki do klęczenia). Zgromiono go, że coś nieprzystojnego przy pannach u stołu powiedział, na co on, rzekł: „jeżeli to prawe są panny, tedy nie rozumieją a jeżeli nie są takiemi, nie było mnie o co fukać, gdyż nikogo nie obraziłem.”
Roku 1527 Król Zygmunt udał się do Niepołomic z małżonką swą Boną i całym dworem na łowy, przywieziono bowiem niedźwiedzia wielkości nadzwyczajnej. Puszczono go w gaju blisko Wisły, połamał ogary: do 100 ich poranił, 300 wieśniaków broniło mu przejścia do rzeki, z początku nie miał tyle śmiałości, potem rzucił się na ludzi, Ożarowskiego herbu Rawicz podkomorzego królewskiego przewrócił z koniem, Tarło krajczy poskoczył z oszczepem, wydarł mu go niedźwiedź, i byłby zgniótł, gdyba go nie uratowali chłopi. Wpadł potem na królową: ta jęła uciekać, koń się potknął i królowa brzemienny poroniła syna.
Stańczyk przed niedźwiedziem zmykał równie i przewrócił się z koniem, gdy po niejakim czasie wspomniano te łowy, król rzekł do Stańczyka: „Począłeś sobie nie jako rycerz, ale jako błazen, żeś przed niedźwiedziem uciekał”. Stańczyk rozgniewany ozwał się, „niemądry i ten, co mając niedźwiedzia w skrzyni, puszcza go na swoją szkodę.” Urząd trefnisia i dobroć króla to sprawiły, że się Monarcha o to nie gniewał.
Przechadzając się po Krakowie, napadniony od ulicznych chłopców, którzy mu suknie zdarli i przymusili uciekać, gdy król nad tym przypadkiem jego ubolewał jakoby, rzekł trefniś: „Bardziej ciebie drą królu, aniżeli mnie, a przecie milczysz.”
W roku 1539 przybyło wspaniałe poselstwo od Jana Króla węgierskiego do Zygmunta I z prośbą o rękę córki jego Izabelli. Zezwolił na to chętnie Zygmunt, a gdy królewnę wysyłano do Węgier, powiedział Stańczyk, człowiek już bardzo stary: „królu! po cóż ty tam tę córkę twoją do Węgier dajesz, być ci jej tu lepiej u ciebie, a przeto zbuduj w czas jej kamienicę tu w Krakowie, żeby miała gdzie mieszkać!”. Sprawdziły się jego słowa: bo Izabella w rok po zamęściu swojem została wdową, i z małym synem przebywszy rozmaite nieszczęścia koleje, przymuszona była ustąpić z królestwa węgierskiego, i po śmierci ojca, u swego brata Zygmunta Augusta szukać przytułku w Polszcze.
Raz od Zygmunta Augusta nie otrzymał zwykłego na nowy rok podarunku, szat nowych. Zapytują się go o przyczynę senatorowie; odpowiedział po cichu, tak jednak żeby od króla był słyszanym: „u mnie rok nie nowy, bo suknia stara”. Odpowiedź ta podobała się królowi, i sowiciej go jak innemi czasy obdarzył.
Źródło: Łukasz Gołębiewski, „Domy i dwory: przy tém opisanie aptéczki, kuchni, stołów, uczt, biesiad, trunków i pijatyki, łaźni i kąpieli; łóżek, pościeli, ogrodów, powozów i koni; błaznów i karłów, wszelkich zwyczajów dworskich i ró̇żnych obyczajowych szczegółów”, Warszawa 1830
Ilustracja: Jan Matejko, „Hołd pruski” (fragment), 1879-1882
Kategorie:Farrago rerum, Historia, Źródła
Skomentuj