Teodor Bujnicki – „Do studenta I.K.” [1934]

zagary

Czemu niebo z błękitnej satyny
i obłoki z puszystej włóczki
ciepłym dobrym okryciem nie spłyną
na zziębniętych głodnych i maluczkich?

Puch, puch lekki spirale kręci,
tają gwiazdki na kołnierzach futer –
A jak skręca wnętrzności głód?
A jak idzie chłód przez dziury butów?

A ty w kusym paletku
zmarznięte zaciskasz pięści.
Rozsadza – jakże boleśnie
głowę zmęczona myśl:

Jaki okrutny dialektyk,
jaki niedobry poeta,
stworzył to straszne dziś,
z którego nie ma wyjścia?

Nie umiesz,
Nic nie rozumiesz,
A jednak krzyczeć musisz –

Krzyk
rośnie
w zaschniętych ustach
rośnie
krzakami tarnin.

Przecięte mieczem zachodu
niebo zalewa karmin.

Źródło: „Żagary”, 3/1934



Kategorie:Poezja, Poezja, Poezja, Poezja, Poezja, Źródła

Tagi: , , ,

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: