Generał Huyn, sprawujący jeszcze ciągle urząd namiestnika Galicyi, ogłosił w dniu wczorajszym okólnik do „podległych” mu urzędów, w którym realizowanie przyłączenia Galicyi do Polski nazywa „obecnie wprost niedopuszczalnem”, a równocześnie ogłasza, iż także nadal będzie „silnie dzierżył władzę państwową” w kraju naszym.
A zatem w kraju naszym naczelnikiem władzy jest dziś już obco-państwowy urzędnik – i to osoba wojskowa pomimo proklamacyi Rady Regencyjne z dnia 7 października, pomimo istnienia prawowitego rządu polskiego i prawomocności chociażby manifestu cesarza Karola.
Okólnik gen. Huyna nie opiera się oczywiście na niczem innem jak na prawie siły. Nie ma żadnego zgoła uzasadnienia ustawowego ani moralnego, i jako taki cierpianym być nie może.
Okólnik ten mógł się jednak pojawić w trzy tygodnie po przyłączeniu Galicyi do Polski tylko dlatego, że w tym długim czasie nie zdołaliśmy wytworzyć własnego organu władzy, któryby tak, jak się to stało u naszych pobratymczych narodów, prawnie i stanowczo, a bez zwłoki ujął naczelną władzę we właściwe ręce.
Wina spada niepodzielnie na nas samych.
Sami jesteśmy też odpowiedzialni za to, iż zgromadzenie posłów obradujące w Krakowie w dniu 28. b.m. w przytomności dwu czynnych polskich ministrów nie umiało stanąć na wysokości zadania i tolerując niesłychane warcholstwo drobnej grupy politycznej, obciążonej ponad miarę przewinieniami z czasów czterech lat wojny, i nie wytworzyło momentalnie organu władzy, który już w tym dniu – z całym aparatem najdalej idących prerogatyw jako ramię centralnego rządu polskiego w Warszawie powinien był bezwarunkowo powstać.
Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1 listopada 1918
Skomentuj