Mieczysław Jastrun o Czesławie Miłoszu [1955-1981]

W wydanym przez Wydawnictwo Literackie w 2002 roku „Dzienniku” poety i prozaika Mieczysława Jastruna, nazwisko Czesława Miłosza pojawia się raptem na kilkunastu stronach. Warto jednak przytoczyć, co autor „Poematu o mowie polskiej” pisał na temat przebywającego od 1951 na emigracji, najpierw we Francji, a potem w USA, przyszłego noblisty.

Pierwsze wpisy Jastruna na temat Miłosza pochodzą z 1956 roku. Poeta powraca w nich do artykułu „O wierszach Jastruna”, opublikowanego w paryskiej „Kulturze” we wrześniu 1953 roku. Chociaż Miłosz w swoim tekście nazywa Jastruna „wybitnym poetą”, to jednak nie szczędzi mu również cierpkich uwag, w szczególności odnoszących się do literackiej twórczości późniejszego autora „Smugi światła” w okresie stalinizmu i socrealizmu w Polsce.

„Mieczysław Jastrun nie należy do cyników” – pisze Miłosz. „Komunizm, jako środek ocalenia poezji i całego kulturalnego dziedzictwa – a również ocalenia ludzkości – jest jego wiarą. W swoim sumieniu poety ma wiele drzwi na których wypisał sam: wstęp wzbroniony, ponieważ tak trzeba i ponieważ zaglądanie tam psuje dyscyplinę a nawet zdolne jest przyprawić o rozstrój nerwowy. Jego twórczość, przygłuszona przez zbyt błyszczące nazwiska przed wojną i przez chorobliwą atmosferę lat 1930-1939, zaczęła nabierać rozpędu w czasie, kiedy wróciwszy ze Lwowa, ukrywał się w okupowanej przez Niemców Warszawie. Potem wydawał tom za tomem, a równocześnie zabrał się do historii literatury, dając jako główną pozycję wielką biografię Mickiewicza. Dzisiaj jest najpoważniejszym bodaj poetą w Polsce – ten przymiotnik oznacza tutaj ciągłość wysiłku, stałą pracę nad rzemiosłem, wszechstronność zainteresowań i względną wolność od płacenia miedziakami długu należnego linii partyjnej – co możliwe jest tylko u poetów nad swoim Marksem myślących. Do problemu tradycji klasycznego polskiego wiersza przystępował z tą zwykłą sobie, nieco namaszczoną, powagą.”

„W „Poemacie o mowie polskiej” przesadziłem – odpowiada Mieczysław Jastrun w swoim dzienniku, 7 czerwca 1956 roku – „ale w szczególnych okolicznościach politycznych. Był to w istocie protest przeciw uciskowi ze strony Rosji. Musiał być zamaskowany reminiscencjami. Miłosz, pisząc o tej książce – w „Kulturze” paryskiej – nic nie zrozumiał. Dedykował mi wiersz, obrażając mnie równocześnie. W istocie był bardziej przejęty, niż o tym dał znać w słowach. Chciał podkreślić swoją niezależność, oryginalność. Jest to sprawny, dużej miary intelekt.

Do artykułu Miłosza w „Kulturze”, Mieczysław Jastrun wróci w swoim dzienniku jeszcze kilkukrotnie. „Nie pojmuję, jak można o koledze pisać tak, jak pisze czasem Przyboś o kolegach albo Miłosz” – czytamy w wpisie z 28 lutego 1957. „Przypominam sobie to, co napisał o mnie przed kilku laty. Niby to zwracał się do mnie jak do przyjaciela, ale cały ten jego szkic napisany był po to, aby mnie poniżyć i odmówić mi wszystkiego. Jak na urągowisko obdarzył mnie wtedy epitetem „wybitny poeta”. Ładnie „wybitny”, jeśli „powtarza” jedynie i gorszy jest od Eminowicza czy Różewicza. To wszystko głupstwa!”

„Iwaszkiewicz opowiadał mi o Miłoszu” – pisze Jastrun 15 kwietnia 1957. „Tak, niestety, jest zawistny, pełen jadu i pychy. Teraz rozumiem, dlaczego napisał swój dziwny artykuł o mnie. Nic mu to nie pomoże, a mnie nie zaszkodzi.”

W „Preuves” – „Pologne nouvelle” – czytamy dalej pod tą samą datą. „Przekłady wierszy kiepskie. Moja „Rozmowa z pisarzem” przełożona oschle i bezbarwnie. Miłosz – o literaturze polskiej. Pisarz polski. Skandaliczny artykuł. Pisarz polski w ten sposób pogardliwy i lekceważący pisze o literaturze polskiej dla cudzoziemców. Z całego artykułu najlepsza cytata z Gombrowicza – na końcu”.

Kilka miesięcy później, od 23 września do 29 października, Jastrun przebywa w Paryżu. Wówczas – nie wiemy dokładnie kiedy – doszło do spotkania wcześniejszych adwersarzy. „Rozmawiałem z Miłoszem w małej kawiarence paryskiej.” – pisze Jastrun. „Jest to intelekt zimny i ostry jak stal. Zupełnie niepodobny do żadnego z pisarzy w kraju. W jego błękitnym spojrzeniu nie ma tej troski, która zaćmiewa nam „zbyt wymowne oczy”.”

Paryskie spotkanie z Miłoszem okazało się przełomem w relacjach obydwu poetów. „Rozmawiałem z Miłoszem w Paryżu przez pięć godzin” – czytamy w „Dzienniku” pod datą 5 listopada 1957. „Nabrałem do niego sympatii. Wydaje się szczery i ma duży urok osobisty. Dziś napisałem do niego list, w którym ze spokojem i umiarkowaniem wypominam mu niesprawiedliwość jego sądu o mnie z r. 1953. Zaznaczam, że i jak nie byłem bez winy w stosunku do niego, ale uważam, że możemy „szlachetnie różniąc się” nie tracić do siebie szacunku. Ten list to próba jego szlachetności i czystych intencji. Mam nadzieję, że potrafi docenić moją bezinteresowność. Inna rzecz: sparzyłem się już na tylu moich kolegach, że tylko jakieś wrodzone zaufanie do ludzi sprawia, że wierzę raczej w dobrą wolę niż w podstęp i nieżyczliwość.”

„Dostałem list od Czesława Miłosza” – pisze Jastrun 21 listopada 1957. „Pisze o poezji: mówi że ma do niej bardziej sceptyczny stosunek niż ja. Powołując się na jakieś studium angielskie, fuzję obrazu z uczuciem uważa za legendę literacką. Negatywnie wyraża się o poezji Przybosia, najnowszej polskiej i francuskiej ostatnich lat. W zasadzie jest to słuszne. Ale mnie się wydaje, że w sprawach, w których wszystko jest fikcją i umownością, decyduje nawet nie zamiana fikcji, jednej na drugą, lecz wartość. A co jest wartością liryki? Sądzę, że w końcu sprowadza się ona do wartości psychologicznej.”

„W liście Miłosz napomyka również o artykule w „Kulturze” – czytamy dalej. „Pisze, że nie było w nim złośliwych aluzji (raczej powinien był powiedzieć: insynuacji), sam przecież siebie oskarżał o „powtarzanie”. Dla mnie jednak nic nie jest powtarzalne. W ramach „konwencji” trwa ciągły ruch, tak jak podobieństwa między twarzami ludzkimi wcale nie oznaczają innego podobieństwa. Życie jest ciągłym odkrywaniem, ciągłą niespodzianką, zdzieraniem zasłon. Ponieważ interesuje się Heraklitem, powinien to zrozumieć”.

W miarę upływu lat, Mieczysław Jastrun wydaje się coraz mniej rozpamiętywać swoje dawne żale wobec autora „Trzech zim”. „Przyboś znów napadł na Miłosza, w „Przeglądzie Kulturalnym”, ordynarnie, jak to on zawsze.” – pisze w „Dzienniku” 18 sierpnia 1960. „Nie rozumiem, jak można w ten sposób pisać o wybitnym poecie – i to o poecie, o którym w kraju można pisać tylko źle. Moralność autora „Równania serca”.

„Zawieyski przysłał mi swoje dzienniki z dedykacją „archanielskiemu poecie” – skąd to wziął” – czytamy we wpisie z 8 grudnia 1960. „Mówił mi, że Miłosz nawrócił się, rzekomo od dawna zmierzał do katolicyzmu. Zawieyski przepowiada mi również światło łaski pewnego dnia czy pewnej nocy.”

Źródło: Mieczysław Jastrun, „Dziennik 1955-1981”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002



Kategorie:Artykuły, Farrago rerum, Źródła

Tagi: , , , , , ,

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: