Witold Gombrowicz do Brunona Schulza [1936]

studio1936

Mój dobry Bruno,

Bogusław chce abyśmy pisywali mu w Studio – czy nie lepiej jednak sobie pisać w Studio? – a najlepiej chyba do siebie pisywać? – tak do siebie wzajem pisać najprzyjemniej, o ileż rozkoszniej wystrzelić, celując w konkretną osobę, niż strzelać w przestrzeń okólnikiem, adresowanym do wszystkich, zatem do nikogo.

Długi czas myślałem, jaką by tu myślą wystrzelić w Ciebie, dobry Bruno, lecz na żadną nie mogłem wpaść, aż dopiero wczoraj wpadłem na myśl żony pewnego doktora, spotkanej przypadkowo w osiemnastce. – Bruno Schulz – powiedziała – to albo chory zboczeniec, albo pozer; lecz najpewniej pozer. On tylko udaje tak. – Powiedziała – i wysiadła – bo akurat tramwaj przystanął przy Wilczej.

Strzelam więc w Ciebie myślą tej kobiety. Notyfikuję publicznie, oficjalnie i formalnie Twej osobie, iż żona lekarza ma Cię za wariata, lub pozera. I wyzywam, abyś zajął stanowisko wobec żony. Oto gdzieś na Wilczej mieszka połowica specjalisty, o której wiesz już, co myśli o Tobie. Tam, na Wilczej, mieszka, tam żywi ten swój sąd ujemny, tam rozpowiada go przygodnie znajomym. którzy wierzą jej na słowo. Tam, na Wilczej, na Wilczej, Bruno, pod sto drugim urasta i toczy się ta przykra opinia, myśl nieprzychylna bardzo stanowczej w swych sądach członkini szerokich sfer towarzysko-kulturalnych!

Co poczniesz z jej myślą? Czy wzorem znakomitej większości braci literackiej przyjmiesz postawę pretensjonalną, to znaczy pełną pretensji i żalów do ogółu o brak zrozumienia i zbyt niski poziom? Nie, Bruno, ani na chwilę nie posądzam Cię o bezwstyd i banał tak zdawkowej reakcji obrażonego w swych najświętszych interesach skryby. I nie sądzę, abyś naiwnie zaczerwienił się i krzyknął, jak to się przydarzyło we Francji jednej z najpopularniejszych pisarek naszych, kiedy powiedziano, że jej literatura jest raczej popularna… A może dając folgę masochistycznym skłonnościom, upokorzysz się i padniesz do stópek sytej małżonce lekarza. W ten sposób mógłbyś przynajmniej zużytkować babę i mieć z niej rozkosz wbrew niej.

Hej, Bruno, kojarzę Cię oficjalnie i formalnie z sądem tej kobiety, opatruję Cię jej sądem, obarczam Cię nim i doczepiam go do Ciebie, wtykam w świadomość Brunona Schulza sąd żony, poślubiam go z żoną legalnym węzłem sądu. Co pocznie ten Twój Bruno Schulz w tej sytuacji – ten Schulz, którym piszesz książki i który musi Cię reprezentować, jak nakręcisz i nastawisz swojego Schulza względem żony?

O Boże, nie chce mi się formułować, jest gorąco, diabli nadali ten list, gdyby Bogusław rozchorował się, nie bylibyśmy do tego zmuszeni. Zauważ jednak: okrucieństwo sprawy polega na tym, iż wszelkie obiektywne argumenty nie na wiele się przydadzą. W istocie, jakże dowodzić przygodnej kobiecie, że się nie jest wariatem, ani pozerem. Nie o treść tu idzie, lecz o formę. Wobec Trybunału, złożonego z przypadkowych czytelników Studia, wyzywam Cię do walki formalnej z kobietą równie jak i oni przypadkową. Trybunał nie będzie rozpatrywał Twoich racji, nie mamy na to ani czasu, ani wspólnych, powszechnie przyjętych kryteriów. Za dużo spraw własnych, aby tak dokładnie odmierzać cudzą sprawę. Po prostu tylko rzucimy okiem i stwierdzimy, czy Schulz, zaskoczony na równej drodze przez niedorzeczny wypadek z kobietą, zdołał zachować dobrą, suwerenną formę, czy też skompromitował się ku naszej złośliwej uciesze.

I pamiętaj, że postawa Twoja musi być nie tylko subiektywnie słuszna, lecz co gorzej, musi mieć pozór słuszności dla ludzi, przypatrujących się z boku. Jeżeli na przykład oświadczysz, że myśl doktorowej wcale Cię nie dotknęła, my – nie uwierzymy, z jakiej racji bowiem miałbyś być mniej drażliwy od nas, Trybunał, który Cię ocenia, po sobie sądzi?

Z całym rozmysłem Tobie, nie komu innemu, zadaję taką kwestię. Styl Twój filozoficzny, artystyczny, poetyczny nie predestynuje Cię do utarczek z matkami dzieci lekarza. Forma Twoja dzieje się na wysokościach. Nuże! Zliź na ziemię! Puść się w taniec z pospolitą! Pokaż, jak się bronisz przed przygodną! Jakim stylem zniszczysz ją, albo wywyższysz się nad nią, albo uzyskasz dystans, pokaż nam tę minę, zobaczmyż, jak łagodny Bruno otrząsa się z opinii doktorowej w osiemnastce. Cóż byłaby warta Twoja forma, gdyby miała zastosowanie jeno na wysokości dwóch tysięcy metrów nad poziomem życia ?

Trzeba rozgrywać się z ludźmi na każdym poziomie i w każdym możliwym przypadku. Postawa nasza wobec głupstwa jest może nawet ważniejsza, niż postawa w wielkich, mądrych, zasadniczych kwestiach.

Przeklęty Bogusław! Do widzenia, Bruno.

Wyrazy głębokiego poważania,

Witold Gombrowicz

Źródło: „Studio”, 1/1936



Kategorie:Listy, Źródła

Tagi: , , , ,

2 replies

  1. Super tekst. Chyba wobec głupstwa ważniejsza……. Pozdrawiam. 🙂 .

  2. Świetnie to napisane. Gombrowicz i Schulz to dwóch moich ulubionych artystów dwudziestolecia międzywojennego. Szkoda, że Schulz nie przetrwał wojny.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: