Czesław Miłosz – „Do Antoniego Słonimskiego” [1951]

milosz1951

Opublikowałeś w „Trybunie Ludu” z 4 listopada atak na mnie, ukazując mój portret, w którym z trudnością mogłem siebie rozpoznać. Ten twój artykuł, w którym przedstawiasz mnie jako krwawego reakcjonistę czyhającego na życie polskich dzieci, jest napisany według wszelkich zasad przyjętych w okresie procesów moskiewskich. Był czas, kiedy oburzałeś się na służalstwo pisarzy rosyjskich, krzyczących z inicjatywy władz: „Zabić go, zabić!”. Dzisiaj sam spełniasz tę funkcję i używasz tego samego stylu. Wybrałeś tę rolę i nie byłoby tu nic do powiedzenia, gdyby nie dzieło poetyckie jakie masz za sobą. Z szacunku dla ciebie jako poety zapomnę o twoim dobrowolnym poniżeniu i nie będę odpowiadał obelgami na obelgi. Odpowiem ci tak, jak zasługuje na to dawny poeta Pikadora, a nie autor felietonów w polskiej wersji „Prawdy”.

W tym samym mniej więcej czasie kiedy ja zrywałem swoje związki z dzisiejszą Polską, ty wracałeś z Londynu do Warszawy, po dwunastoletnim niemal pobycie za granicą. Wróciłeś, bo w Warszawie wydajesz swoje dzieła poetyckie, masz pieniądze, apartament i kontrakt na przekład „Sonetów” Szekspira. Ja wyrzekłem się pieniędzy, kontraktów i publikowania wierszy. Wróciłeś również dlatego, że niebezpiecznie jest narazić się wielkiej potędze która ma czołgi, samoloty, władzę nad setkami milionów ludzi a także świadomych i nieświadomych pomocników we wszystkich krajach świata. Nazywasz to koniecznością historyczną. Ja koniecznością historyczną –  skoro już o niej mowa -nazywam co innego. Nazywam pragnienia milionów mieszkańców kuli ziemskiej a w tym i Polski i Rosji – którzy chcą czego innego niż tyrania. z jakiej na wiele pokoleń nie ma żadnego wyjścia. Jeżeli wierzysz w głębi serca że to co racjonalne musi kiedyś zwyciężyć, wiesz czym jest twój kult tego co uważasz za historyczną konieczność. Jest tylko i jedynie kultem siły.

Nie byłeś nigdy komunistą. Kiedy polscy komuniści gnili po więzieniach. ty zasiadałeś w kawiarni i pisałeś kroniki tygodniowe dla liberałów z małego miasteczka. Kiedy ci liberałowie umierali przed plutonami egzekucyjnymi i w komorach gazowych, byłeś w Londynie. I byłeś w Londynie, kiedy polscy komuniści gnili z kolei w sowieckich więzieniach i wybaczali te więzienia, kiedy brali na swoje sumienie masowe deportacje, organizowane przez Rosjan, zniszczenie Warszawy, planowe, pod pokrywką działań wojennych, palenie miast i grabież fabryk na ziemiach zachodnich; brali to na swoje sumienie w imię własnej idei. A teraz wybrałeś i ortodoksję mocą faktów, których sam nie tworzyłeś i których nie chciałeś.

Ja też nie byłem komunistą i nie siedziałem w więzieniach: nie wierzyłem że to co się dzieje w Rosji jest zbawieniem ludzkości. W r. 1936 ogłosiłem w wileńskiej „Karcie” list otwarty, w którym określiłem swoje anty-stalinowskie stanowisko. Ale po wojnie, kiedy każdy był dobry kto nie miał czarnego podniebienia, uważałem ze powinienem być z moim krajem i temu krajowi w miarę sił pomagać. Kiedy jednak powiedziano: nie ma prawa przemawiać kto nie akceptuje ślepo i bez zastrzeżeń podstaw naszej filozofii. wybrałem to rozwiązanie.

Francuscy pisarze stalinowscy, jak się dowiedziałem, opowiadają, że zrobiłem to dla pieniędzy, „przekupiony”. Zastanów się chwilę nad tą szczególną metodą zniesławiania, która wyłącza możliwość decyzji z powodów wewnętrznych. Wiesz dostatecznie dobrze, że szale długo się we mnie ważyły i to pomimo wiedzy o tych sprawach, która nie jest moją tylko własnością. Byłem zdecydowany z Polską nie zrywać. Gdyby było inaczej. nie wyjechałbym z Ameryki, gdzie mogłem przecie łatwo zostać. A gdybym kładł troskę o pieniądze na pierwszym miejscu, nie wyzbywałbym się lekkomyślnie tych samych warunków jakie masz w Warszawie. Moja decyzja nastąpiła w okolicznościach najmniej dla mnie wygodnych, co oznacza, że była nagła. Rzecz sprowadza się do zagadnienia jak wiele wolno jest dać Cezarowi. A co jeżeli kropla dopełnia miary? Nie jestem żadnym „ex”, bo nie należałem do „Kościoła”. Ale oczywiście kto nie chce uznać tego cezaro-papizmu jest nie tylko heretykiem, jest zbrodniarzem i nie może mieć czystych motywów.

Nie jestem pierwszym ani ostatnim człowiekiem, który odrzuca doktrynę wtłaczaną przemocą. Dla tych co sądzą że Krótki Kurs WKP(b) zawiera najczystszą prawdę, że prawdziwa jest leninowska „teoria odbicia” i stalinowska interpretacja dialektyki, jakiekolwiek wyrażenie wątpliwości jest zdradzeniem się klasowego wroga. Ja natomiast uważam, że ci którzy zamykają strachem usta ludzkie i wypleniają w umysłach ludzkich zdolność poszukiwania prawdy -przynoszą ludzkości tylko nieszczęście.

Nie mam zamiaru siebie wybielać. Byłem w latach przedwojennych winien zaniechania. Lata, w których dojrzewałem, były to ponure lata kryzysu i zbliżającej się wojny. Ulegałem ogólnej atmosferze. Ale to mnie nie usprawiedliwia.

Powinienem był pisać o tej Polsce jaka była, z jej nędzą, krzywdą, różnorodnością i bogactwem. Trzeba było lat cierpienia, aby nauczyły mnie obowiązków. A później, wrzucony w tragiczną sytuację niezależnego od nas wyboru, musiałem wreszcie dokonać tego ostatniego gorzkiego wyboru, broniąc się przed nim z całych sił. Musiałem położyć na jednej szali moją miłość i przywiązanie do kilku ludzi, którzy zostali w Polsce, a na drugiej szali wizje tego, czego ode mnie w Polsce żądano: żądano tego, co ty robisz teraz. Jedyny wybór jaki był dla mnie możliwy, to był wybór mniejszego zła. Ale z tego nie wychodzi się czystym. Z tego zostaje pamięć – i trzeba wielkiej determinacji aby wyznaczyć jej miejsce właściwe.

Nie, decyzje nigdy nie są procesem czysto intelektualnym. Aby je powziąć. trzeba przejść przez wysokie napięcie uczuciowe. Wiedziano że jestem raczej naiwny, że zamykam oczy na składane na mnie donosy szpiclów. A jednak uważano za stosowne wziąć mnie w magiel, po którym byłem w takim stanie, że dygotałem na każde stuknięcie drzwi, a każdy człowiek na ulicy paryskiej budził we mnie strach paniczny. I kiedy dzisiaj to co piszę, budzi wściekłość w Warszawie, podziękujcie sekretarzowi generalnemu Związku Literatów czy, jeżeli kto woli, ministrowi literatury, za obudzenie we mnie dostatecznego wstrętu do waszych metod.

Co do tła intelektualnego mojej decyzji, nie wiem czy warto o tym z tobą mówić. Byłeś zawsze człowiekiem retoryki i frazesu. Należałeś do tego pospolitego w Polsce przedwojennej gatunku, który szydził z tego co nie jest „lekkie”, „dowcipne”, „zachodnie”, i który gardzi umysłową pasją. Twoje anglofilstwo było snobizmem jegomościów ubierających się w „Old England”, to co wiedziałeś o świecie przychodziło ci z towarzyskich rozmów, a „oświecenie”, które zaszczepiałeś publiczności „Ziemiańskiej” i „lpsu”, nie było oparte na żadnym przemyśleniu i na żadnej nauce. Ponosisz, na równi z innymi, tobie podobnymi, odpowiedzialność za klimat umysłowy w Polsce przedwojennej, za bezdomność, i zaniechanie mego pokolenia. Należysz do gatunku, którego mózg kończy pracę w okolicach czterdziestki. Po wojnie widziałem się z tobą w r. 1945, 1948 i 1950: musiałem dojść do wniosku, że nie ma o czym z tobą rozmawiać, bo za każdym razem powtarzałeś jak pozytywka te same dykteryjki. I myślę, że nienajmniejszym powodem twego nawrócenia się na ortodoksję był strach przed własną sklerozą i własną pustką; znów masz teraz zapas gotowych, danych ci frazesów. które będziesz powtarzać.

Nie masz pojęcia o zagadnieniach współczesnych, nie rozumiesz o co skaczą sobie do gardła ludzie w paryskich studenckich kawiarniach i włoskich robotniczych tawernach, a literacko-partyjni wyjadacze w Warszawie są dla ciebie nieosiągalnymi szczytami intelektu. Ze swoich liberalnych i humanitarnych pozycji przepłynąłeś gładko na pozycje stalinowskie nie zastanawiając się ani chwili co odrzucasz i co przyjmujesz i jakie są stąd dla gatunku ludzkiego konsekwencje.

Więc nie będę ciebie nudzić nadmiernie. Możesz to opuścić jako zbyt trudne i zawiłe. Powiem tylko że dzisiaj ludzie dzielą się na dwa rodzaje. Jedni przebywają w świecie rzeczy, niezmiennych i nieprzenikalnych, w świecie, który przedstawia się im jako zespół odgraniczonych i niezależnych od siebie całości. Drudzy przebywają w świecie zjawisk w ruchu, współzależnych, wzajemnie uwarunkowanych, zmiennych i wzajemnie przenikalnych. Pomiędzy sposobem myślenia jednych i drugich jest przepaść. Mój problem polegał na tym. że z pierwszymi nie mogę mieć żadnego sposobu porozumienia. Natomiast stalinizm zawdzięcza swoje sukcesy wśród intelektualistów właśnie temu, że spekuluje na tym drugim rodzaju mentalności. Mówię „spekuluje”, bo ta sama skłonność umysłu poprowadzona dalej jest bronią, która obraca się przeciwko niemu. Niszczy go to, co można nazwać faktem antropologicznym, który tylko wtedy ma znaczenie, jeżeli odczytuje się z niego natychmiast cały łańcuch uwarunkowań. Ścisły związek zachodzi pomiędzy np. problemem „typizacji” i terrorem, pomiędzy architekturą metra moskiewskiego i polityką wobec podbijanych narodów, pomiędzy sztuką, która ma być rodzajem optymistycznej hipnozy („wszyscy jesteśmy tak szczęśliwi”) i cierpieniem milionów istnień. Nowa. potężna cywilizacja, która powstaje, jest naznaczona tym, że przez ortodoksję zaprzecza samodzielnemu ruchowi zjawisk, a jeżeli odbiera poecie prawo do poznawania świata środkami jakie są mu właściwe, to w tym zakazie jest odbite jak w soczewce wszystko co w niej się zawiera. Dla ciebie to może nie jest ważne. bo twoja poezja nawet w twoich najlepszych momentach -było zawsze retoryczna tj. opierała się na niedużej liczbie pojęć ubranych w słowa. Kiedy jednak mnie zapewniają, że wyobrażenia a nawet wrażenia są selekcjonowane in statu nascendi przez całe poprzednie doświadczenie danego człowieka, a to doświadczenie jest kształtowane przez pojęcia, te znowu przez świadomość klasową – wietrzę w tym nieczysty zamiar i widzę że nie taka czy inna teza psychologii jest ważna (jak zwykle jest to karygodne uproszczenie), ale właśnie zamiar z góry powzięty: chodzi o udowodnienie, że poeta (i w ogóle każdy artysta) powinien wychodzić nie od własnej percepcji świata, ale od poprawnych (tj. zgodnych z Krótkim Kursem WKP(b)) pojęć i że te pojęcia powinien ubierać w obrazy (czy kształty i dźwięki). Stąd prosta droga do rozdawanych co tydzień czy co miesiąc tematów.

Tylko ci, którzy tkwią w świecie oddzielnych i niepowiązanych ze sobą rzeczy i dzielą cywilizację na części, mogą uważać estetykę za „coś osobnego” (będą mówić o przymusie wobec artysty, kiedy tutaj chodzi o konsekwencje). Oczywiście każda cywilizacja wytwarza swoją odrębną sztukę, ale nawet ściśle poddana rygorom magii sztuka murzyńskich plemion powstawała drogą obyczaju, a nie zabiegu który nasuwa podejrzenie, że mamy tu do czynienia z objawem psychopatologicznym (racjonalizacja absurdalna). Uzyskiwana jedność myśli i akcji jest pozorna, życie człowieka rozpada się znów na sferę zamkniętej myśli i publicznego działania: epitety które miotasz w „Trybunie Ludu” czy wiersze, w których dajesz wyraz swemu entuzjazmowi, są dla ciebie i innych zajęciem takim, jak sumowanie cyfr przez urzędnika bankowego, który po pracy zdejmuje mankiety i zaczyna myśleć prywatnie. Ponieważ odrzucam stalinizm dlatego że nie myślę odgraniczonymi od siebie rzeczami. a ilość Polaków którzy by myśleli nie-rzeczami jest znikoma za granicą, nie przeczę że moja sytuacja jest niewesoła.

Zejdźmy jednak z teorii do spraw bardziej dotykalnych, tych, którymi się zajmujesz. Niestety, będę musiał dać próbki twego stylu. Oto co o mnie powiadasz:

“Judzisz przeciwko planowej pracy, która ogarnia coraz szersze masy ludu polskiego, godzisz w budowę fabryk, uniwersytetów i szpitali, wrogiem jesteś robotników i chłopów, którzy po raz pierwszy w historii naszego kraju stanęli do walki o obalenie wyzysku krzywdy ustroju kapitalistycznego. Jesteś wrogiem synów chłopskich czy robotniczych, którzy zapełniają wyższe uczelnie, garną się do nauki i do pracy, jesteś wrogiem architektów i murarzy, którzy odbudowują stolicę, inżynierów, którzy opracowują plany nowych fabryk, pracowników partyjnych, którzy walczą z ciemnotą”.

„Wrogiem jesteś naszej teraźniejszości, ale co cię przeraża najwięcej to nasza przyszłość. Wiesz, że wykonanie sześcioletniego planu uczyni z Polski wielki i silny kraj socjalistyczny. Nie chcesz, aby każdy człowiek miał w Polsce pracę, chleb i oświatę. Nie chcesz, aby powstały na tej ziemi setki nowych fabryk i szpitali, dziesiątki nowych uniwersytetów i laboratoriów, nie chcesz, aby dzieła wielkich pisarzy świata w setkach tysięcy egzemplarzy docierały do mas pracujących, nie chcesz wyzwolenia własnego narodu z jarzma kapitalistycznego”.

Obywatelu, chwali ci się że tak dbasz o lud polski. Ja co prawda wolałem ciebie kiedy nie właziłeś na wiecową trybunę. Głos twój brzmiał szczerzej, kiedy pisałeś:

„Nasz lud!” wołają ze swadą
Nasz lud jest głupi jak pień.
Ja wolę lód z lemoniadą
I to w upalny dzień.

Na próżno bijesz w wielki bęben narodowy. Ja, widzisz, nigdy nie byłem nacjonalistą i ten chwyt taktyki partyjnej zostawia mnie obojętnym. Zresztą zdecydujcie się wreszcie. Ten chwyt rozdmuchiwania nacjonalizmów może dawać dobre wyniki w Chinach (gdzie już jest łączony z odwoływaniem się do Rasy), albo w krajach położonych dalej od Związku Sowieckiego. W Polsce nie przyczynia się do obudzenia uczuć przyjaznych wobec „wielkiego brata”, którego jarzmo nie należy do najlżejszych w historii podbojów. Ponieważ nie jestem nacjonalistą, żadne flagi narodowe i żadna duma z budowanych fabryk nie zmienią mego przekonania, że stosunki pomiędzy narodami powinny być oparte na wzajemnym poszanowaniu. Kiedy jeden naród każe innym narodom modlić się do siebie w dzień i w nocy, uwielbiać swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, kiedy tworząc u siebie ponurą cywilizację, które łatwo odcyfrować choćby z jego malarstwa i rzeźby identycznych ze sztuką nazizmu – odbiera innym narodom nadzieję stworzenia cywilizacji lepszej i przekreśla wszystko o co walczyli najdzielniejsi synowie wszystkich narodów europejskich w ciągu wieków.

Co do fabryk, szpitali i laboratoriów, to nie masz podstawy do zapewniania twoich czytelników że ty ich chcesz a ja nie chcę. Ale te piękne rzeczy nie są celem samym w sobie, tylko służą człowiekowi. Jest zwyczajnym kłamstwem wmawiać człowiekowi, że kiedy zapracuje się na śmierć i nabuduje fabryk, jego wnuki osiągną tylko przez to szczęście. Nawet jeśli Rosja opanuje całą Europę i Azję i dzięki pracy zależnych od niej narodów zyska względny dobrobyt, to ani odrobinę nie zmniejszy się to, co odbiera ludziom możność cieszenia się słońcem i darami ziemi: strach. Ten strach jest zawarty w doktrynie, wynika z niej logicznie, idzie jak cień za ortodoksją. W „Nowej Kulturze” (z 16.IX.1951) musiałeś czytać wiersz Siemiona Kirsanowa (napisany w r. 1937, roku wielkich czystek). Przypominam ci go. jeżeli nie pamiętasz:

SYN JEST ZE MNĄ

Papieros be,
nie ruszaj!
Zapałki be, nożyczki be.
to nie są bardzo straszne be,
ale nie ruszaj.
Ja jeszcze żyję
obok bardzo niebezpiecznych be
(wywożą je w zakratowanych samochodach).
Zanim wyrośniesz,
najgroźniejsze be wyginą
i, prócz zapałek i papierosów, zostanie
bardzo mało be.

Rzeczywiście miliony be aresztowanych w r. 1937 wyginęły w obozach, które francuski poeta Aragon nazywa wzorem instytucji wychowawczych (powiedz to tym którzy stracili tam swoich najbliższych). Syn Kirsanowa dorósł już, ale ilość be bynajmniej się nie zmniejszyła. sądząc po znakomicie rozrastającej się liczbie niewolników.

Nie zagłuszysz więc mnie biciem w bęben narodowy. Gra nie toczy się o Polskę, ale o świat i obchodzi mnie los wszystkich tych co drżą ze strachu albo giną powolną śmiercią, niezależnie od ich języka, narodowości, rasy i wyznania. Bo to nie chodzi o chwilowy terror, tylko o instytucję na dwieście, trzysta, czterysta lat, nie chodzi o to czy w Polsce jest łagodniej. tylko (zważ, ile lat dzieli Polskę od osiągnięcia ideału) o typ cywilizacji. Jeżeli twierdzisz, że żadna inna nie jest już możliwa, przyznajesz się do bankructwa swego całego życia i wszystkich swoich marzeń.

Pytasz mnie: „Czego ty chcesz? Jaki jest twój program?”. Moim programem było danie tej młodzieży polskiej, o którą tak się troszczysz, i teatrom polskim kilku dobrych poetyckich przekładów. Moim programem była „praca organiczna” i to spotkanie Otella z Desdemoną, które pamiętam:

– Jeżeli zawsze po burzy nastaje
Taka pogoda, niechaj wiatry wieją
Aż śmierć obudzą, niech okręt się wspina
Aż do Olimpu na spienionej fali
I spada w dół, aż do piekielnych bram.
Gdybym mógł umrzeć, umarłbym szczęśliwy.
Boję się że już nigdy tak pełnego
szczęścia nie zaznam. Że już odtąd nigdy
Takiej radości nieznany los nie da.
– Nie mów tak, nie mów, niech z każdą godziną
I z każdym dniem to szczęście większe będzie.
– Amen. Nie mogę mówić ukochana.
Za dużo tej radości. Serce bije
Szybciej niż twoje – to rozdźwięk jedyny.

Dzisiaj moim programem jest pozbyć się tego przedziału miedzy myślą i akcją, który jest w was wszystkich w Warszawie. Piszecie i mówicie publicznie jedno, prywatnie drugie i śmiejecie się z tego co powiedzieliście publicznie. Moim programem nie jest działalność polityczna. Niech to co powinno być powiedziane będzie powiedziane – to mi wystarcza za program. Ponoście konsekwencje. Kiedy, według nakazu z góry, odbieracie prawo do mówienia w Polsce, zdarzać się wam muszą takie katastrofy jak ucieczka kogoś, kto zdolny jest mówić za siebie i za innych. Nie krzycz, że drukując w pismach Zachodu czy pozwalając na czytanie moich utworów przez zachodnie radiostacje zasiadam, jak wołasz, „z wczorajszymi katami narodu polskiego” i że zrównała mnie historia z generałem Własowem. Tak krzycząc popełniasz fałszerstwo i robisz to świadomie, bo zbyt długo mieszkałeś za granicą aby nie wiedzieć że nie ma tam żadnej obowiązującej filozofii i ze każdy odpowiada tam tylko za to co podpisał swoim nazwiskiem, a nie za to co może być na sąsiedniej stronie. Kto nie jest z Moskwą jest płazem i „jadowitą żmiją”, którą trzeba zdeptać, zgoda. Ale w takim razie jadowitymi żmijami jest ponad 100 milionów Estończyków, Łotyszów, Litwinów, Polaków, Czechów, Ukraińców, Niemców,Węgrów, Rumunów i Bułgarów z dodatkiem pokaźnej liczby innych narodowości. A w partiach tych krajów przygniatająca większość stanowią te jadowite żmije i nic nie pomoże poświęcanie Gomułki i Spychalskiego dla ratowania własnej skóry. Te 100 milionów Europejczyków to jest 100 milionów be.

Powiadasz mi: „Bądźmy szczerzy. Chcesz tylko jednej rzeczy. Chcesz wojny. Wojny straszliwszej od wszystkich wojen przeszłości. Na trupach nowych milionów dzieci, kobiet i mężczyzn, na nowych gruzach miast dziś odbudowanych opierasz swoje nadzieje”.

Hm. To ciekawe skąd masz takie informacje. Mógłbym ci odpowiedzieć co prawda cytatą z Marksa, którego pewnie zacząłeś studiować. Jeżeli jesteś ciekaw, oto ona: „Panslawizm jest ruchem, który próbuje odrobić to czego dokonało tysiąc lat historii. Nie może osiągnąć swoich celów inaczej niż ścierając z mapy Europy Turcję, Węgry i połowę Niemiec. Jeżeli ten wynik ma być kiedyś osiągnięty, może być osiągnięty tylko przez niewolę Europy. Z artykułu wiary, panslawizm stał się programem politycznym. Dziś już nie tylko Rosja. ale cała pansłowiańska konspiracja grozi ustanowieniem swego panowania na ruinach Europy. To pozostawia Europie tylko jedną alternatywę: albo popaść w niewolnictwo, albo zniszczyć w sposób trwały siłę, która stanowi centrum ofensywy niewolnictwa, Rosję („Neue Oderzeitung, kwiecień 1855).

Nie jestem jednak bynajmniej tak krwiożerczy jak Marks. Obawiam się, że po wojnie atomowej nie byłoby nad czym dyskutować, a przede wszystkim nie byłoby komu dyskutować. Jednakże weszliśmy w okres wojny stuletniej i wojna „gorąca” już się toczy. Zaczęła się na Korei i zaczęła ją Rosja. Pewnie opowiadano ci w Warszawie o straszliwej gafie jaka zdarzyła się pewnemu dygnitarzowi, który na zebraniu zwołanym po wybuchu wojny na Korei krzyknął „Tak, uderzyliśmy pierwsi, bo jesteśmy silniejsi”. Zatuszowano, skreślono ze stenogramu – ale zawsze. Ty przez długi czas byłeś pacyfistą, dziś jesteś pacyfistą nieco bardziej realistycznym: „Jeżeli my zabijamy to dobrze, jeżeli nas zabijają to zbrodnia”.

Nie, nie chcę wojny, ale mam w pamięci historię króla Żółcika z „Gargantua i Pantagruel”. Król Żółcik był zdania, że skoro podbije swego sąsiada, następne państwo nie będzie stawiać prawie żadnego oporu, z dalszym pójdzie jeszcze łatwiej itd. Wyruszył i został pobity na głowę. Kiedy doktryna rewolucji została przekształcona w doktrynę narzucenia rewolucji przy pomocy armii jednego państwa, weszliśmy w okres, kiedy los króla Żółcika budzi liczne refleksje. Myślę, że armia rosyjska na linii Elby i trzymanie przez Rosję połowy Europy jest szaleństwem, to wszystko.

Cóż. jestem jadowitą żmiją – i, do licha, te koleiny historyczne, które niby są złudzeniem, mają jakąś trwałość, skoro zdarzało się już polskim poetom bywać takimi żmijami. Co nie jest szczególnie miłe, to to, że mam do ludzi w Polsce dużo sympatii i współczucia, również do ciebie, choć musisz sypać na mnie obelgi. Twój artykuł dołączyłem do kolekcji podobnych kwiatów zebranych w pismach warszawskich. Muszę ciebie uspokoić: macie za granicą dzielnych sprzymierzeńców. Dziwnym zbiegiem okoliczności (a może to są fluidy działające poprzez granice państw i granice programów?) tego samego dnia co twój atak – 4 listopada – ukazał się w londyńskich „Wiadomościach” nieszczególnie wonny paszkwil na mnie. Autorem jego jest osobistość posiadająca niewątpliwie pełne kwalifikacje do występowania w roli sędziego moralności, tudzież znawcy poezji i filozofii – Sergiusz Piasecki. Zaiste tragiczny i straszny jest świat, w którym poeta taki jak ty musi być użyty – jak powiesz mocą nieubłaganych wyroków historii – do takich samych posług do jakich wynajmuje się ludzi od „mokrej roboty” – po to aby niszczyć każdego kto nie zechce poddać się szałowi naszej epoki.

Nienawiść jaką budzi moja osoba stanowi niejaki dowód, że jest w moim stanowisku coś ze słuszności. Gdybym ugiął się tak jak ty i pisał w „Trybunie Ludu”, wszyscy – i jedna i druga strona -byliby zadowoleni. Jesteś dzisiaj z tymi, którzy nie uznają ludzi niezależnych, w czym zgadzają się znakomicie ze zwolennikami prawicowych totalizmów. A kiedy wołasz, że zdradziłem lud polski i że jestem podżegaczem wojennym -zastanów się kto dzisiaj grozi światu – czy ci, którzy chcą to co się dzieje zrozumieć i mówić prawdę, czy ci co miotają się w nienawiści do ludzi przemawiających spokojnym głosem.

Tę odpowiedź winienem tobie jako poecie. Mam nadzieję, że atak na mnie polepszył twoją sytuację w Warszawie, czego ci życzę. Ktoś, kogo dobrze znasz, powiedział jak pamiętasz: „Jak już być w piekle, to być diabłem. który dusze spycha w smołę, nie duszyczką co w smole skwierczy”. Spychaj w smołę, Antoni. Spychaj w smołę i miej za tę cenę chwilę czystej rozkoszy estetycznej w ozdobionym książkami mieszkaniu. Ale gorzko ci musi być kiedy przypomnisz sobie swoją przeszłość humanitarysty.

Źródło: „Kultura”, 50/1951

Fotografia: Czesław Miłosz, Paryż 1951, Beinecke Rare Book & Manuscript Library



Kategorie:Artykuły, Źródła

Tagi: , , ,

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: