Łoskot wojny żelaznej wśród kurzu i mgły,
jęczał step – leciał stepem ten huk monotonny,
oto jawą prorocze stawały się sny
i na zachód jęczały wagony.
Czarny Pułk – do natarcia! – ostatni atak, –
ręce nabój ostatni z ładownic uchwycą
głucho w ziemię uderza łopata
gdzieś za bitwy granicą.
Czy to salwy mitraliez przynosi ten wiatr,
czy też echo zaporoskiej „Sławy” –
głucho szumi nurt rzeki, krwawionej od lat,
cięży dzień – oszroniony i mgławy.
Wzrok wytężysz i widzisz: na skraj Podwołoczysk
nadciągnęła pancerka i dymem wybucha,
zgrzyta, gwiżdże – a stepem z daleka się toczy
nawałnica stłumiona i głucha.
Jeszcze huczy i tli się, bezsilnie dopala,
strzał ostatni wybuchnął i przebrzmiał na marne,
coś ciężkiego się pręży w zamglonych oddalach,
rozkładając skrzydła swe czarne.
Coś napływa wzburzonej otchłani odmętem
Co? Zaraza? Czy wściekłość burzących się stad?
Nie -to hordy się niosą ze wschodu, to hordy zawzięte
wyniszczają ojczysty mój świat.
Step pogrążył się cały w przedwiecznym chaosie
i otacza nas zewsząd ostrych czapek tatarskich zamiecią;
o, już bliżej i bliżej, już jeźdżcy w wąwozie i rwą się
szlak odwrotu na zachod nam przeciąć.
Ruska ziemio niewolna! Z błękitnego Donu
nie sądzono zaczerpnąć nam wody.
I na zachód, na zachód zawodzą wagony
z apokalipsy Twych pól, z piekła Twej strasznej urody.
Przełożył Józef Łobodowski
Źródło: „Biuletyn Polsko-Ukraiński”, 45/1937
Skomentuj