Gustaw Herling-Grudziński – „Dziennik pisany nocą” [1990]

grudzinski3

Przenieśmy się na teren kulturalny. Gastronomiczny Kinderbal u Wierzynka w Krakowie urządził dla swych młodocianych admiratorów Czesław Miłosz (w asyście Jana Błońskiego). O dziwo!, myśleliśmy, że jest już dawno po chorobie, a tymczasem świetne potrawy (obficie zakrapiane, mam nadzieję) spowodowały nagle u autora Zniewolonego umysłu recydywę starych, podskórnych ciągot marksistowskich. W młodych umysłach uczestników uczty u Wierzynka, nietkniętych dramatycznym i diamatycznym zniewoleniem powojennym, zapanował nagle zamęt. „Poprzez komunizm – zapewnił ich Miłosz – Polska znalazła się po raz pierwszy w orbicie myśli europejskiej, na złe czy dobre… Łatwość, z jaką marksizm w ujęciu Moskwy podbijał umysły w Polsce, w dużym stopniu tłumaczy się tym, że oni nie umieli się opierać, nie mieli przygotowania. To trafiło na prawie dziewiczy grunt”. (A podbijał – dodam od siebie – w ten sposób umysły, że Ważyk po 1956 roku powtarzał w rozmowie rzymskiej z Silonem co dwa zdania: „Kiedy byłem komunistą, czyli człowiekiem chorym umysłowo”. Wat był zachwycony formułą Ważyka, Silone wyszedł z tej rozmowy obrzydzony).

Dalej Miłosz: „Komunizm czy marksizm dawał szansę”. No bo przecież bez magla komunizmu czy marksizmu nie mielibyśmy – zgroza pomyśleć! – Kołakowskiego, nie wiadomo jakie wiersze pisałby Różewicz. „Mnie się wydaje, że wy, to znaczy młode pokolenie, nie zdajecie sobie sprawy, jaką siłę miał stalinizm. Intelektualną siłę. Fantastyczną”. W końcu jednak Miłosz, uprzytomniwszy sobie może, że posunął się trochę za daleko w ogłupianiu młodego pokolenia, wprowadził – dzięki Bogu – do Kinderbalu u Wierzynka ton rodzicielski: „Ja moim studentom amerykańskim często mówię, że jestem reakcjonistą, bo wierzę, że istnieje zło i dobro”. I po co to wszystko? Po to, żeby jeszcze raz wziąć w obronę czasy „zniewolonych umysłów” przed okrzykiem Spinozy: „Do jakich szaleństw zmusza ludzi strach!”.

W Polsce niezdziecinniałej (lub ściślej: niedziecinniejącej) Herbert nie napisałby sążnistego listu otwartego do Barańczaka, dotknięty polonistycznym „odkryciem” Łapińskiego (rzecz zupełnie bez znaczenia w twórczości Herberta) oraz zarzutem Barańczaka (powtórzonym przez Pawlaka), że był „niesprawiedliwy” w wywiadzie udzielonym Trznadlowi. Niesprawiedliwy! Barańczak ma, jak z tego widać, szczególny – infantylnie bałamutny – obraz „okresu minionego”. Można o sprawach poruszonych przez Trznadla nie mówić w imię nierozjątrzania podgojonych ran, ale jeśli się chce mówić – jak chciał mówić Herbert po latach milczenia – to przymiotnik „niesprawiedliwy” jest tu po prostu głupstwem. Odnaleziono niedawno tekst Pawła Jasienicy z lipca 1956. „Najgorsza bieda w tym – pisał Jasienica tuż przed Październikiem – że prosty, szeregowy Polak mówił o rozmaitych sprawach o wiele szczerzej i uczciwiej niż wielu… inżynierów dusz ludzkich. Trzeba dogonić własny naród, napisałem w „Po prostu” jesienią zeszłego roku (a więc przed XX Zjazdem) i słowa te uważam za ciągle aktualny i zdrowy program pisarski”.

Nasi „inżynierowie dusz ludzkich” zdołali już dziś co prawda dogonić własny naród, ale wciąż po kryjomu wzdychają w krótkich spodenkach do swojej dorosłej przeszłości „inżynierskiej”.

Źródło: Gustaw Herling-Grudziński, „Dziennik pisany nocą”, Tom 2, 1982-1992, Wydawnictwo Literackie



Kategorie:Dzienniki, Źródła

Tagi: , , , ,

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: