Polskie Boże Narodzenie 1914, cz. 6 (Dzień Św. Szczepana)

kolednicy

Prawie w całej Polsce służący w tym dniu wypowiadają służbę. W okolicach Jarosławia również w niektórych wsiach zwyczaj ten panuje.

W dniu tym otrzymuje sługa zapłatę za służbę całoroczną, jeśli jej w ciągu roku nie wybrał i godzi się u tego samego lub u innego do służby. Przysłowie mówi:

Na Święty Szczepan
Każdy sługa pan,
Gospodarz ze sługą
Idą jedną drogą,
Sługa z gospodarzem
Piją piwo razem.

Służące już przed świętami śpiewają:

Idą gody, idą,
Będzie płaczu dosyć,
Będą gospodynie
Same wodę nosić.

Same wodę nosić,
Same prać, gotować,
Będą gospodynie
Kucharek żałować.

Niektóre zwyczaje powyżej wspomniane obchodzą też w ten dzień.

Gospodarz już o świcie wynosi z izby słomę, bojąc się, by mu parobek nie wwiódł konia do izby, i owies i rozdziela ją bydłu i koniom „na kolędę”, dając koniom owies, opłatek i chleb; gospodyni zaś przygotowuje z każdej potrawy, zachowanej od obiadu wigilijnego, kolędę krowom i do tego daje różne zioła i dwa opłatki na krzyż ułożone, gdyż chroni to krowy od wszelkich chorób, lub też daje im siano tylko, albo dodaje tyle kromek chleba, ile ma krów. Powrósłami ze słomy lub siana okręcają o świcie drzewka, by dobrze rodził w przyszłym roku, a słomę palą w izbie lub na środku lub dają ją krowom; owies zaś chowają, gdyż służy on za lekarstwo na choroby kobiece. Spaloną słomą, sianem posypują ogród warzywny, by się jarzyny dobrze rodziły. Robią też ze słomy wiechcie, które kładą do butów i trzymają je tam do Nowego Roku, gdyż to chroni od chorób gardła i płuc. W Łopusce idzie rano gospodarz do sadu ściąć drzewka mało urodzajne lub zmarniałe. Parobek, widząc to, prosi gospodarza, stanąwszy przy drzewku, by tego nie robił, a gospodarz udobruchany tym obowiązuje to drzewko powrósłem żytnim mówiąc: „Pamiętaj byś dobrze rodziło”.

W dzień ten nie wolno wejść psu do izby, bo to sprowadza chorobę, a nawet śmierć do domu. Jeśli więc pies w ten dzień nie stara się wejść do izby, uważają to za szczęście dla domu.

Jeśli kto chory, smarują go smalcem wieprzowym, po czym wołają psa do domu, i jeśli pies z ochotą idzie do domu a potem zje smalec, to chory wyzdrowieje, jeśli zaś pies wejdzie a nie chce smalcu, to znak, iż chory umrze.

Po sumie odbywa się w kościele święcenie owsa. Wtedy to lud obrzuca księdza owsem, zmieszanym często z łubinem, bobem, fasolą, grochem, wskutek czego ksiądz kropi nadzwyczaj prędko, nie żałując jednak wody, w której macza kropidło i obficie kropi wodą barwne chustki dziewcząt.

Do południa lub po sumie, a nawet po nieszporach chodzą od domu do domu kolędnicy, często poprzebierani lub z szopką, żydem i capem, albo kozą i bykiem. Poprzebierani chodzą dopiero wieczorem. a „kolędniki” ubożsi, mali chłopcy zaczynają już od rana składać życzenia świąteczne bogatszym, co często znów zmusza gospodarzy, że zamykają na jakiś czas dom, by się uchronić przed licznymi, natarczywymi i kosztownymi kolędnikami. Mali chłopcy wszedłszy do domu, obrzucają domowników, gospodarza i gospodynię owsem zmieszanym często z łubinem lub grochem i mówią:

Na szczęście, na zdrowie, na ten Święty Szczepan,
Żeby wam się urodziły ziemniaki, jak pniaki
groch, jak chodaki,
I wszytko, i żytko, i proso,
Abyście nie chodzili boso,

za co dostają od gospodarza kilka centów, lub małe bochenki, kukiełki, zwane „szczodrakami” lub placka i strucli.

Po nieszporach odwiedzają się wzajemnie krewni, sąsiedzi, częstując się pieczywem świątecznym, herbatą obficie zaprawioną rumem lub wódką. Wieczorem obchodzą „kolędniki” domy zbierając dla siebie pieniądze na pijatykę, a po nich kolędują gospodarze, obnosząc gwiazdę pod oknami „poza okniu”, zbierając pieniądze na cerkiew i pieniądze te oddają księdzu. Przyszedłszy pod okno młodzi, śpiewają:

Panie Gospodarzu, Pani Gospodynie,
Każecie kolędować, czy nie?
Będzie weseli,
Jako w niebie anieli

i odśpiewują kilka kolęd, po czym dostawszy „kolędę”, śpiewają na „odchodnem”:

Kolądka się skończyła,
Którąśmy głosili,
Prosimy nam przebaczyć,
Gdzieśmy pomylili!
Pan Jezus przebaczył pastuszkom ubogim,
Którzy klęczeli w stajence za żłobem.
Bądźcie zdrowi, już idziemy,
Za kolędę dziękujemy;
Przez narodzenie Jezusa
Będzie w niebie wasza dusza królowała!

W Pawłosiowie i okolicy chodzą kolędnicy ubrani w stroje dziwaczne, niby żołnierskie, papierowe i „szczodraczniki” po domach z kolędą i szopką. Przyszedłszy pod okna domu: śpiewają:

Śliczna lilia, w ogrodzie zakwita,
Najświętsza Panna Jezusa wita:
Witaj Jezu Panie;
Proszę na śniadanie:
Będzie rybka z miodem,
Nie umorzy głodem,
Kapłonik pieczony,
Na stoliku położony.
Niech będzie Jezus Chrystus pochwalony!
Panie Gospodarzu i Wy Gospodynie
Pozwolcie nam dziś zakolędować.

Jeśli pozwolenie otrzymają, wchodzą do izby i tu śpiewają kilka kolęd, a „szczodraczniki” zostają pod oknem i śpiewają, gdy kolędnicy umilkną:

Pan Jezus się rodzi.
Sam do nas przychodzi,
A nam kolędniczkom
Zaśpiewać się godzi.
Pobłogosław Boże
W stajni i komorze,
I konie i woły.
Budynki, stodoły,
Niech wam Pan Bóg daje
W polu urodzaje,
Niech pełne stodoły
Ze zbożem zostają.
Dał wam Pan Bóg chleba
Z wysokiego nieba,
A nam kolędnikom
Kolędę dać trzeba.
Sięgnijcie na półkę
Zdemcie nam gomółke,
Sięgnijcie na laskę
Zdemcie nam kiełbaskę

Po czym odśpiewują wraz z kolędnikami kolędę jedną i wszyscy na zakończenie śpiewają:

Dajcie nam, dajcie, co nam macie dać,
Bo my nie możemy tu za oknem stać,
Bo mamy krótkie kożuszki,
Pomarzliśmy w brzuszki

Jeśli kolędę dostaną, to śpiewają:

Bądźcie zdrowi, już idziemy,
Za kolędę dziękujemy;
Przez narodzenie Chrystusa
Będzie w niebie wasza dusza królować!

Jeśliby zaś zaraz z początku nie pozwolono im kolędować pod oknem tak kolędnikom, jak szczodracznikom, to śpiewają, a raczej krzyczą:

Żeby Wam się urodziło żyto,
Jak kopyto,
Pszenica,
Jak rękawica;
Mietlica,
Do pasica:
A na piecu
Dzieci kupica

Po czym uciekają.

„Kozę” i „capa” z którym chodzą, robią w ten sposób: okrągłe „polano” drzewa przecinają do połowy wzdłuż a w połowie wszerz. W przeciętym na szerokość miejscu wkładają prawdziwe lub sztuczne rogi baranie lub kozie. Przecięcie zaś dolne służy do zrobienia szczęki górnej i dolnej „kozy”. Środek w ten sposób zrobionej „paszczęki” oblepiają czerwonym papierem a czoło tj. górną szczękę obijają skórką z jeża. Pod dolną szczęką wisi dzwonek i do niej przywiązany jest sznurek, który pociągając chodzący z capem, sprawia, iż szczęka dolna porusza się i wydaje trzask, kłapiąc dość silnie o górną szczękę. Głowa kozy, tj. całe polano, umocowane jest do długiego na jeden metr drążka. Do drążka tego przybita jest płachta biała, którą udający „kozę”, „capa” okrywa się, chodząc na czworakach i „kłapie” szczękami kozy.

„Byka” robią ze starej „maśniczki” lub konewki, zakrywając jej górny otwór silnie naciągniętą skórą. W skórze tej znajduje się mały otworek, dziurka, z której wystaje pęk włosienia końskiego. Gdy chłopiec, niosący „byka” pociągnie zwilżonymi rękami za włosień, „byk” wydaje głos, podobny do ryku byka.

Zanim jednak wejdą z „kozą”, „capem” lub „bykiem” do domu, kolędują naprzód „poza okniu”.

Wierzą też, że w nocy z Św. Szczepana na Św. Jana, przemienia się woda w studni we wino, jednak nie wszyscy, tylko jeden we wsi może go skosztować. Toteż całe gromady młodzieży pędzi o północy do studni, w której jest najlepsza woda, by pierwszy tam przylecieć i napić się tej wody w wino zamienionej. Ze złości i zazdrości przychodzi przy studni do tego, że oblewają się wodą, byle nie dać się uprzedzić.

Źródło: Józef Kantor, „Boże Narodzenie i Wielkanoc w okolicy Jarosławia”, w: „Materyały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, T.13, Kraków 1914



Kategorie:Historia, Źródła

Tagi:

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: