Pakt z diabłem Jarosława Iwaszkiewicza

iwaszkiewiczTPCT2

„Ostatnie opowiadanie Jarosława jest ohydne, należałoby go kopnąć w tłusty zad” – 12 lipca 1971 pisze w liście Janina Miłosz, żona poety, do Jerzego Andrzejewskiego. „Zwariował niestety na starość. W ogóle ta obrzydliwość siedziała w nim zawsze. Był to zatruwacz ludzkich serc i jest.”

„W Stawisku, poza przyjaciółmi, przyjmował również ludzi nieciekawych, służalczych wobec władzy, nie mając żadnego autorytetu w środowisku, ale cieszących się zaufaniem zwierzchnictwa partyjnego” – czytamy w dzienniku Julii Hartwig pod datą 11 lutego 1988. „Jarosław, żeby się utrzymać w niezależności materialnej i pisarskiej, postanowił zawrzeć pakt z diabłem. Z tym rozlazłym, chytrym, parcianym, ale zarazem podstępnym i wciągającym w lepką maź pochlebstwa i uniżoności diabłem, który rozmnożony w tysiące obsiadł Polskę, z pozoru niczego nie żądając, a przecież szerząc wokół odór szowinizmu i nienawiści do wszystkiego, co wystaje ponad głowy tłumu. Z przeciętnością tą pogodził się pozornie Jarosław, uznając ją, być może, za zło mniejsze niż krwawe łaźnie Rewolucji, której był świadkiem w Rosji. Trudno tak twierdzić, ale wydaje się, że uznał sytuację panującą w Polsce za trwałą, być może beznadziejną.

I choć wiedział, że śmierć, tortury i wywózka spotkały miliony ludzi, a kłamstwo, uzurpacja i przemoc legły u podłoża naszej osławionej demokracji ludowej, uznał jednak widocznie, że żyjąc na tym etapie historii i nie chcąc skazać się na samozatracenie, na codzienną biedę i na ryzyko zaprzepaszczenia talentu, a być może nawet na utratę możliwości pisania – trzeba mu przyjąć tę rzeczywistość jako coś realnego, w czym musi znaleźć sobie miejsce.

Usiłował utrzymać pewną niezależność osobistą; w jakiś sposób bano się go, a może raczej onieśmielał niektórych swoją kulturą i „pańskim” sposobem bycia. Narażony był jednak nieustannie na upokorzenia i na obcowanie z osobnikami najmarniejszego gatunku.”

Interesujące opinie na temat Iwaszkiewicza znajdziemy również w emigracyjnym dzienniku Jana Lechonia.

13 stycznia 1952: „Iwaszkiewicz podobno jeszcze jest na szczycie powodzenia, jest najbardziej wpływowym obok zapitego Broniewskiego pisarzem. Boję się, że to jest ostatni tryumf diabła, któremu się ten demoniczny słabeusz zaprzedał, i że jak nieraz bywało w życiu Jarosława, po passie oszałamiających powodzeń przyjdzie klęska. Ale tym razem to już chyba ostatnia.”

13 marca 1952: „Artykuł Iwaszkiewicza o czterech załganych rocznicach – trochę mniej straszny, bo prozą. Ale równie głupi, jakby pisany przez idiotę, którego zdaje się Iwaszkiewicz w dążeniu do „realizmu socjalistycznego” udaje.”

9 maja 1952: „Naturalnie, że nie mogę przysiąc, co bym zrobił, gdybym się znalazł na miejscu Jastruna, Brzechwy czy Iwaszkiewicza. Ale muszę powiedzieć sobie, a nawet i innym, że nie robiłbym tego co oni, nie pisałbym wierszy na cześć Bieruta i Stalina. Bo przecież mówię sobie, że nie będę kradł, nie będę zabijał i w ogóle bez takich danych sobie przyrzeczeń nie może być żadnej moralności. Co by się stało Iwaszkiewiczowi, gdyby powiedział, że nie napisze takiego wiersza, że nie pisał nigdy takich rzeczy. Zabraliby mu różne godności, posady i pensje i prowadziłby życie jak wielu zasłużonych ludzi na emigracji, którzy są przecież windziarzami i portierami. Nie wierzę w to, żeby mu groziła zsyłka, więzienie i bicie – nigdy o takich wypadkach nie słyszałem i Hałas [?] w swoim testamencie wyraźnie pisze, że o takich naciskach nie ma mowy. Człowiek, który raz ukradł, jest złodziejem, pisarz, który pisze takie wiersze jak Iwaszkiewicz i Brzechwa – przestaje być pisarzem i naród nie ma żadnej z niego pociechy, mówiąc prawdę: naród, a nie bolszewicy. Zygmunt Jurkowski nie był żadnym szczególnym pisarzem, ale skoro bolszewicy weszli do Warszawy, poszedł na praktykę do szewca. Uważam, że Iwaszkiewicz powinien był też pójść do szewca.”

14 października 1952: „Bolesław Bierut – wielki syn Polski, nauczyciel narodu, Rokossowski – ukochany wódz, przed którym drży Ameryka – oto, co pisze cała już niemal prasa polska. Iwaszkiewicz, Andrzejewski, Polewka, Nałkowska, Wyka – idą za nimi na liście do tego sejmu z Gogola, wyobrażam sobie, jak szczęśliwi, że nie zostali w szarym tłumie, że przecisnęli się do władzy. Mickiewicz i dziki matros Majakowski wymieniani jednym tchem. Przecieram oczy po tym wszystkim jak po złym śnie, pewny, że to jest sen ponury, po którym obudzę się nie do dawnego, broń Boże, ale do naprawdę nowego życia.”



Kategorie:Artykuły

Tagi:

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: