Juan Donoso Cortes – List do wydawcy dziennika Heraldo [1852]

cortes

„Dziennik Heraldo z dnia 8 t.m. ogłasza artykuł mający na celu obronę racjonalizmu, liberalizmu i parlamentaryzmu. W tym artykule wyliczasz pan wszelkie korzyści dyskusji odwołując się na wyrazy wyrzeczone przeze mnie w r. 1836 w Ateneum madryckim. Podnosiłem wtedy głos mój przeciw prawu bożemu królów, wymownie wedle pana, co najwięcej dźwięcznie wedle mnie samego.

Zresztą od dawna już nie zasługuję na pochwały tego rodzaju. Między zasadami jakie pan popierasz i które były moimi, kiedym jeszcze niewiele lat liczył, a zasadami które wyznaję teraz, zachodzi sprzeczność zupełna, wstręt niezwyciężony. Pan mniemasz, że racjonalizm daje osiągnąć wszystko co rozsądne, że liberalizm jako teoria prowadzi do wolności w praktyce, że parlamentaryzm ułatwia zaprowadzenie dobrego rządu, że dyskusja tym jest dla prawdy, czym środek dla celu, w końcu, że królowie nie są niczym innym, co wcieleniem prawa ludzkiego.

Owoż co się tyczy prawa: ja mniemam, że prawo ludzkie nie istnieje i że nie ma innego prawa, tylko prawo boże. W Bogu jest prawo, ześrodkowanie wszystkich praw, w człowieku obowiązek ześrodkowania wszystkich obowiązków. Człowiek nazywa prawem swoim korzyść, jaka dla niego płynie z wypełnionego obowiązku obcego; wyraz prawo, na ustach jego błędnym orzeczeniem, skoro zaś posunie się on dalej i swoje błędne orzeczenie przemieni w teorię, teoria ta burze na świat sprowadza.

Dyskusja, tak jak pan ją rozumie, jest wedle mnie źródłem wszelkich błędów i początkiem wszelkich szaleństw.

Co się zaś tyczy parlamentaryzmu, liberalizmu i racjonalizmu mniemam, że pierwszy jest zaprzeczeniem rządu, drugi zaprzeczeniem wolności, trzeci uznaniem szaleństwa.

Spyta się kto: coż jesteś ty, co nie chcesz dyskusji takiej, jaką mamy w społeczeństwie dzisiejszym, co się wyrzekasz liberalizmu, parlamentaryzmu, racjonalizmu? Trzeba cię policzyć między absolutystów? Odpowiadam. Byłbym absolutystą, gdyby absolutyzm stał w radykalnej sprzeczności z tym wszystkim, tymczasem historia uczy mnie, że istnieją absolutyzmy oparte na racjonaliźmie, a nawet takie co liberalizm i dyskusję w pewnej mierze dopuszczają, z drugiej strony pojawiają się czasem parlamenty absolutne. Absolutyzm jest zatem co najwyżej zaprzeczeniem zewnętrznym, a nie zaprzeczeniem istotnym owych pojęć wielkością spustoszeń znamienitych. Absolutyzm nie zaprzecza tym pojęciom, bo nie może być zaprzeczenia między rzeczami odmiennej natury; to forma i nic więcej jak forma.

Tylko katolicyzm jest zaprzeczeniem pojęć, przeciw którym występuję. Daj pan jaki chcesz kształt zewnętrzny nauce katolickiej; pomimo tego kształtu wszystko w jednej chwili się odmieni i ujrzymy postać ziemi odnowioną.

Z katolicyzmem nie ma przejawu, któryby się nie wmieścił w porządek hierarchiczny przejawów, ani rzeczy któraby w porządek hierarchiczny rzeczy nie weszła. Rozum przestaje tam być racjonalizmem, bliżej mówiąc przestaje być ową latarnią świecącą sama przez się, a której nikt nie zapala i ukazuje się nam jako cudowna jasność zawierająca w sobie, razem wydająca poza siebie, wspaniałe światło dogmatu, najczystsze odbicie Boga, światła wiekuistego istniejącego samo przez się.

Co się tyczy wolności, wolność katolicka nie jest prawem sama w sobie ani też transakcją w kszałcie swoim zewnętrznym, nie zachowuje sie ona za pomocą wojny, nie powstaje z umowy, nie nabywa się podbojem. Wolność katolicka to nie bachantka pijana jako wolność demagogiczna; nie idzie ona pomiędzy narody przystrojona niby królowa jak wolnosć parlamentarna; trybunowie nie służą jej za dworzan; szmer tłumów jej nie usypia; nie ma armii stałych składających się z gwardzistów narodowych; na wozie triumfalnym rewolucji miękko rozpierać się nie lubi.

Przykazanie  boskie są chlebem żywota. Tam gdzie katolicyzm włada, Bóg je podaje zarówno rzadzącym i rządzonym, sobie zostawiając prawo nie mogące być ustąpionym, do posłuszeństwa ze strony rządzących i ze strony rządzonych. Pod wezwaniem tudzież w obecności Boga panujący i poddany zawierają jakoby małżeństwo uświęceniem zbliżające się w istocie swojej do sakramentu raczej niż do umowy. Przykazania boskie wiążą obie strony. Poddany przyjmuje obowiązek słuchania z miłością panującego, którego Pan Bóg postawił, a postawiony panujący przyjmuje obowiązek władania z miłością i łagodnością poddanymi, których Bóg oddał w jego ręce. Kiedy poddani nie przestrzegają posłuszeństwa i miłości, Pan Bóg dopuszcza tyranię, kiedy panujący nie przestrzega miłości i łagodności, Pan Bóg dopuszcza rewolucję. Tyranie zwracają poddanych do posłuszeństwa, rewolucję zwracają panujących do łagodności. Oto podobnie jak człowiek wyprowadza złe z dobrego, które jest dziełem bożym, Pan Bóg wyprowadza dobre ze złego, które jest dziełem ludzkim. Dzieje nie są niczym innym, jak opowiadaniem o rozmaitych kolejach tej olbrzymiej walki między dobrem a złem, między wolą bożą, a wolą ludzką, między Bogiem najmiłosierniejszym a człowiekiem zbuntowanym.

Tam gdzie przykazania boże są ściśle wykonywane, gdzie książęta rządzą łagodnie, a ludy słuchają, łagodność i posłuszeństwo ożywiając miłością, to obopólne poddanie się rozporządzeniom bożym, wywiązuje się w pewien porządek społeczny, w pewiem ład towarzystki, w pewną pomyślność zarazem osobistą i wspólną, które nazywam stanem wolności. Stan to wolności rzeczywiście, bo sprawiedliwość tam panuje, a właśnie sprawiedliwość czyni nam wolnymi. Oto, na czym się zasadza wolność dzieci bożych, wolność katolicka. Wolność ta nie jest rzeczą określoną, szczegółową i konkretną, nie stanowi części składowej organizmu politycznego ani się liczy między rozmaite instytucje towarzyskie. Jest to coś innego a razem coś więcej; jest to przypadek ogólny dobrego rozporządzenia wszystkich instytucji, jakoby zdrowie ogólne organizmu, które więcej znaczy niż jeden członek zdrowy; jakoby życie ogólne ciała towarzyskiego i politycznego, droższe od życia jednej kwitnącej instytucji. Wolność katolicka równie jak dwie rzeczy, o których mowa, rzeczy wyśmienite między najwyśmienitszemi, znajdując się wszędzie, nie znajduje się wyłącznie w żadnej pojedynczej części. Wolność ta jest tak święta, że ją każda niesprawiedliwość rani, tak mocna a zarazem tak krucha, że z jednej strony wszystko ją ożywia, z drugiej najmniejsze nieporządne wstrząśnienie zachwiewa; tak kochająca że ludzi do miłości prowadzi; tak łagodna, że pokój między ludźmi czyni; tak cicha i skromna, że choć przyszła z nieba by zapewnić szczęście wielu, znana jest mało od kogo, niczyich oklasków nie wywołuje; sama ona nie wie jak się nazywa, a jesli wie to milczy i dzieje się, że świat nie zna jej imienia.

Co się tyczy dyskusji, nie więcej jest podobieństwa między dyskusją katolicką, a dyskusją filozoficzną, jak między wolnością katolicką a tym, co nazywają wolnością polityczną. Oto jak postępuje katolicyzm: Katolicyzm bierze promień światła, który z nieba otrzymał, daje ten promień człowiekowi by go w rozumie swoim upłodnił, a słaby promień światła staje się potokiem jasności rozlewającym się na całe horyzonty. Przeciwnie filozofizm; filozofizm zaczyna od tego, że zręcznie grubą zasłoną przykrywa prawdę i światło któreśmy z nieba otrzymali, zaś rozumowi podaje nierozwiązalne zagadnienie, jak wyprowadzić w płodny sposób prawdę i światło z wątpliwości i ciemności, rzeczy przeciwnych wszelkiej płodności w rozumie ludzkim. Widzimy, że filozofizm żąda od człowieka rozwiązania trudności, które jest niepodobne do otrzymania dopóty, dopóki najpierw prawa odwieczne a niezmienne obalone nie zostaną. Według jednego z tych praw, zapłodnienie następuje wtedy tylko, kiedy zarodek zapładnia się według według warunków własnej swojej natury i w sposób sobie właściwy; tak ciemne z ciemnego, jasne z jasnego, podobne z podobnego wychodzi: Deum de Deo, lumen de lumine. Temu prawu posłuszny rozum ludzki, zapładniając wątpliwość, doszedł do zaprzeczenia, a zapładniając ciemność do cieni dotykalnych, wszystko drogą przeobrażeń logicznych i stopniowych na naturze rzeczy opartych.

Nic dziwnego, że tak sprzecznymi idąc drogami, katolicyzm i filozofizm tak odmienne dają owoce. Od osiemnastu wieków w katolicyzm na swój sposób dyskutuje, a ten sposób zapewnił mu zwycięstwo w każdej dyskusji. Wszystko wobec niego przemija, rzeczy czasowe i sam czas, on tylko jeden nie przemija. Katolicyzm pozostaje tam, gdzie go Pan Bóg postawił, niewzruszony wśród wielkich zawieruch, jakie sprawia życie ogólne. On jeden zyje życiem właściwym w świecie, w którym wszelkie życie jest do czasu. Na ciemnym padole, gdzie śmierć wszechwładna panuje, do niego jednego dostąpić jej nie wolno. By dać dowód sił swoich raz onn sobie powiedział: wybiorę wiek barbarzyński i cudami go moimi uświetnię; i wybrał trzynaste stulecie i ozdobił je czterema pomnikami najwspanialszymi z pomników, jakie wzniósł geniusz ludzki. Pomnikami, o których mówię były: Summa teologiczna Świętego Tomasza, Kodex de las Partidas Alfonsa Mądrego, Boska komedia Dantego i Katedra kolońska.

Racjonalizm od czterech tysięcy lat dyskutuje po swojemu, i cóż zostawił by unieśmiertelnił pamięć swoją? Oto zostawił dwa nieśmiertelne pomniki, Panteon, w którym leżą poobalane wszystkie filozofie i Panteon, w którym leżą poobalane wszystkie konstytucje.

Co się tyczy parlamentaryzmu, niepodobna mi o nim mówić. Zapytam się tylko, co by się z nim stało w narodzie prawdziwie katolickim, tam gdzie człowiek wie od swojego urodzenia, że winien jest Panu Bogu rachunek ze słów nieużytecznych?”

Źródło: Przegląd Poznański, nr XVI, Poznań 1853.



Kategorie:Artykuły, Wiara, Źródła

Tagi: ,

1 reply

Trackbacks

  1. Surowość zdyscyplinowanej łagodności katolicyzmu św. Franciszka i Inkwizycji, kontra rozpasana bezwzględność anglikanizmu doby elżbietańskiej („Łowcy księży”) | Łódź Odysa

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: