Cezarzy – jutro, dzisiaj – wychudli młodzieńcy,
duszeni jak wisielcy strykami krawatów,
czoła koronowane krost cierniowym wieńcem
wznoszą dumnie idący w słocie tego świata.
Wspaniały głód wypraża ich zwiotczałe mięśnie.
Woda w butach podartych mrozem gryzie stopy.
W postrzępione kieszenie zagnieździli pięście,
co kubeł krwi wycisną z mapy Europy.
Tutaj – w izbach dziwacznych, mają swe reduty,
gdzie skóra tynku pęka i przez rany szczelin
mięso cegły się krwawi, wabiąc tłuste muchy.
Tu ślęczą, aż do bólu kując myśli dłutem,
w ogromnej bryle wiedzy, którą udźwignęli,
swoje przyszłe posągi… i dziejów wybuchy.
Skomentuj